Autostopem przez świat – bałkańska przygoda Asi i Adama

Joanna – pracuje na siłowni w Katowicach, prowadzi zajęcia z gimnastyki rekreacyjnej dla dzieci, dodatkowo studiuje dziennie Aktywność Fizyczną i Żywienie w Zdrowiu Publicznym na AWF-ie. Ma 25 lat, razem z Adamem studiuje na tym samym kierunku. To rodowita wodzisławianka. Adam – jest trenerem personalnym, pracuje w tym samym miejscu co Asia. Dodatkowo trenuje street workout z drużyną z Gliwic, Kaczkov Squad. Ma 21 lat i pochodzi z Gliwic. Razem pracują, razem studiują, razem podróżują. Ich ostatnia wyprawa trwała miesiąc. Asia i Adam postanowili zwiedzić państwa bałkańskie. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że dokonali tego… jadąc na stopa.

Od czego się zaczęło? Jak wyglądały przygotowania i dlaczego stopem?
Adam
: Już wcześniej podróżowałem na stopa. Dwa lata temu zwiedziłem prawie całą Zachodnią Europę z kolegą, a rok temu Rumunię. W tym roku planowałem wybrać się do Rosji, albo właśnie na Bałkany, więc dla mnie było oczywiste, że w te wakacje znowu gdzieś pojadę.
Asia: Parę miesięcy temu, gdy oboje byliśmy w pracy zapytał mnie, czy nie chciałabym pojechać z nim na wycieczkę. Od razu się zgodziłam, bo to było moje wielkie marzenie. Chciałam się przekonać, jak to jest podróżować bez większego planu i działać na spontanie. Do tego mały koszt i odpowiednia osoba, z którą miałam jechać.

Jak wyglądała wasza podróż po przekroczeniu granicy Polski?
Asia
: Można powiedzieć, że nasza podróż rozpoczęła się na początku sierpnia od wyjazdu na Woodstock. Na festiwal spakowaliśmy wszystkie rzeczy, które będą nam potrzebne przez cały miesiąc, by stamtąd ruszyć na południe. Pierwszego stopa zaczęliśmy łapać z Wrocławia na Kłodzko. Pierwsze auto zatrzymało się bardzo szybko, mniej więcej po 15 minutach, jednak później było ciężej. Złą drogę obraliśmy. Jechaliśmy przez małe miasteczka, gdzie auto jechało raz na 30 minut. Na szczęście udało się tego dnia dojechać do Brna i tam spędziliśmy pierwszą noc w namiocie koło dworca. W samym Brnie na drugi dzień nie było łatwiej. Nie przypuszczaliśmy, że nasz pierwszy postój będzie w Czechach, nie zabraliśmy ze sobą żadnych koron. Dopiero o poranku okazało się, że mamy do przejścia ponad 10 km. Wieczorem dopisało nam szczęście, gdzie ostatkiem sił w 30 stopniowym upale w końcu udało nam się dojechać do Austrii. Z samego rana na stacji benzynowej zapytaliśmy o podwózkę jednego z Polaków, który jechał do granicy Słowackiej. Bartek zgodził się nas zabrać ze sobą. Noc spędziliśmy w jego tirze w naczepie. Było niesamowicie zimno. Wiało, grzmiało i jak na złość było głośno bo obok odbywała się impreza, która trwała do samego rana. Po 3 dniach udało nam się złapać stopa do stolicy Chorwacji. Zatrzymał się niemiecki aktor teatralny jadący do swojej koleżanki. Gdy dojechaliśmy z nim do Zagrzebia postanowił zabrać nas dalej do oddalonego o 300 kilomerów nadmorskiego miasta Vodice. Poznaliśmy tam rodzinę z Poznania, która zabrała nas na wycieczkę do Trogiru i Primosten, a także zaoferowała darmowy nocleg. Pierwszy raz poczuliśmy, że jesteśmy na wakacjach. Mogliśmy w końcu odłożyć plecaki, kąpać się w morzu i po prostu przejść się na nocny spacer wzdłuż wybrzeża.

Każda podróż ma swoje gorsze i lepsze momenty. Jadąc autostopem przez kilka państw przygód nie brakuje. Które utknęły wam w pamięci najbardziej?
Adam
: Faktycznie było kilka złych momentów, ale to bardziej wynikało ze zmęczenia niż z jakiejś nieuprzejmości ludzi. Ani razu nie zdarzyło nam się, by ktoś był w stosunku do nas uprzedzony. Dodatkowo nawet jak ludzie słyszeli, że pochodzimy z Polski, to się cieszyli i gratulowali nam w końcu dobrej drużyny piłkarskiej i wymieniali nasze piękne miasta, które można zwiedzić. Złe momenty raczej to takie, kiedy to my popełniliśmy błąd nie spoglądając na mapę i wysiadaliśmy z auta, a potem okazywało się, że do centrum jest jakieś 15 kilometrów.
Asia: Pierwszy zły moment jaki przychodzi mi do głowy, to niestety ale nasz pobyt w Serbii. Ciężko było nam się tam dostać, a gdy już nam się to udało, to zostaliśmy wysadzeni na parkingu na środku autostrady, gdzie samochody pędziły około 140 km/h. Dodatkowo była to godzina 21:00, żadne auto nie skręcało na parking, a jak już skręcało, to nie miało miejsca, by nas zabrać. Ostatecznie rozbiliśmy namiot. Była to kolejna mroźna noc, jednak na tym nie koniec. Po północy przyjechała policja, ale nie po to by nas zabrać, czy wlepić mandat, ale po to by poinformować, że na tym parkingu dochodzi do spotkań gangów narkotykowych i mamy na siebie uważać, a potem odjechali. Na szczęście nic nam się nie stało, a rano udało się złapać kolejnego stopa. A dobre momenty? Było ich naprawdę sporo. Zaczynając od ludzi, którzy nieśli pomoc i chęć rozmowy z nami, po takie zwykłe jak zrzucenie plecaka i kąpanie się w Morzu Adriatyckim z widokiem na góry. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, gdy w Chorwacji, a dokładniej na Makarskiej po kilku dniach rozbiliśmy namiot na skale. Rano widok był obłędny. Pasmo Gór Dynarskich i Morze Adriatyckie. Ta satysfakcja, że dojechaliśmy do tego miejsca nie wydając pieniędzy na transport. Jeszcze bardziej docenia się to co się osiągnęło, zdobyło, gdzie się dojechało.

Trudno jest złapać stopa? Czy to bezpieczne?
Adam
: Nie mieliśmy przykrych sytuacji. Kilka razy w Czarnogórze zapytano się nas, czy za podwózkę zapłacimy i wtedy odmawialiśmy. Jak się już ktoś zatrzymuje, to w dobrej wierze. Nie wiem jak to wygląda, gdy podróżuje sama dziewczyna, ale fakt faktem trzeba przyznać, że jak Asia stała sama, bo ja szukałem kartonu lub po prostu odpoczywałem to częściej się faceci zatrzymywali. Zdarzyło się nam , że prócz podwózki proponowali nocleg. W Chorwacji skorzystaliśmy z propozycji rodziny z Poznania, a w Czarnogórze podwiózł nas Serb, który później w Belgradzie gościł nas przez 3 doby, oprowadził po mieście ipoznał ze swoimi znajomymi.
Asia: Dwa razy zdecydowaliśmy się jechać osobno. Nie mieliśmy wyboru. Długo nie mogliśmy niczego złapać i musieliśmy się rozdzielić. Robiliśmy wspólne postoje i co jakiś czas pisaliśmy do siebie SMS-y. Na początku faktycznie trochę się bałam, ale z minuty na minutę chłopak, z którym jechałam zdobywał moje zaufanie. Częstował kawą, opowiadał o swoim kraju, opowiadał o miastach, które udało mu się zwiedzić. Ja dotrzymywałam mu towarzystwa i tak samo on mi. Często zdarzało się, że ludzie brali do nas kontakt, chcieli wiedzieć, gdzie dojechaliśmy, co się z nami dzieje. Do teraz z niektórymi osobami utrzymujemy kontakt, a nawet mamy zaproszenia, by ponownie u nich zawitać. Czy było trudno złapać stopa? Zależy od miasta. Raczej nie. Były sytuacje, że wyciągałam kciuka i po 30 sekundach już nas ktoś wołał do siebie, a było też tak, że staliśmy na bramkach na autostradzie i dosłownie nikt nie chciał nas zabrać! Później dowiedzieliśmy się, że (to było w Serbii zaraz przy granicy z Macedonią) Serbowie niechętnie biorą ludzi z plecakami, bo obawiają się zamachów i uchodźców.

Gdzie udało wam się dotrzeć, ile kilometrów pokonaliście?
Asia
: Najdalej gdzie dotarliśmy to do Macedonii do Ochrydu. Planem była Grecja, ale obawialiśmy się, że czasowo możemy się nie wyrobić.
Adam: Udało nam się zwiedzić sporo krajów i miast. Chorwacja: Zagrzeb, Vodice, Trogir, Primosten, Makarska i Dubrovnik. Bośnia i Hercegowina: Mostar i Blagaj. Czarnogóra: Kotor. Albania: Szkodra, Tirana. Macedonia: Ochryd, Skopje. Serbia: Belgrad, a to wszystko za 800 zł na jedną osobę!

A rzeczy przyziemne takie jak nocleg, toaleta, ładowanie telefonów? Jak sobie z tym radziliście?
Asia
: Na początku korzystaliśmy ze stacji benzynowych. Tam były prysznice, kontakty, toalety i dobre miejsce do rozbicia namiotu. Później staraliśmy się mniej więcej, co 3 dni wynajmować hostel, albo korzystać ze strony couchserfing, gdzie ludzie za darmo oferują nocleg, a czasem nawet chętnie oprowadzają po mieście i opowiadają jego historię.
Adam: Faktycznie nie jest to rodzaj podróżowania dla każdego. Wydaje się to takiej proste, spakować plecak, wyciągnąć kciuk i już. Często musieliśmy już w czasie jazdy autem sprawdzać mapy, gdzie będzie lepiej wysiąść, by mieć dostęp do prysznica, toalety czy właśnie by poładować sprzęt.

Czego nauczyła was ta podróż? Czego dowiedzieliście się o miastach, w których byliście i czego dowiedzieliście się o samych sobie?
Asia
: Cierpliwości, to po pierwsze. Autostop uczy cierpliwości. Do tego przekroczenie swoich własnych granic, schowanie gdzieś na bok chęci wygody, komfortu, luksusu. Nie zawsze było kolorowo, nie zawsze było łatwo, nie zawsze gościł uśmiech na mojej twarzy, ale wiem jedno. Było warto. Wydałam na cały miesiąc może 800 zł, a zwiedziłam 6 krajów, widziałam najpiękniejsze miejsca, poznałam wielu wspaniałych ludzi, zobaczyłam, że ludzka dobroć nie zna granic!

Czy zrobilibyście to jeszcze raz?
Adam
: Za rok myślimy o tym by zwiedzić Skandynawię, ale czy autostopem, czy może byłby to już Roadtrip… Sami jeszcze nie wiemy
Asia: Czas pokaże. Ale fiordy w Norwegii chętnie bym zobaczyła na własne oczy. Prawdopodobnie, gdyby znowu padło pytanie czy jadę na stopa, odpowiedziałabym, że tak. Mimo wszystko. Mimo ciężkich dni, to wiem, że i tak bym dała radę. Nosiłam plecak przez 30 dni, czasem chodziłam z nim po skałach, a czasem miałam ochotę go wyrzucić do śmieci, ale wiem jedno – wspomnień nikt mi nie zabierze, a na koniec podróży pamięta się tylko te dobre chwile.

Asia szczegółowo opisuje ich wspólną podróż na swoim blogu https://makrouszkodzenia.blogspot.com/

Agnieszka Koszmider