Sześć lat temu w wyniku wypadku komunikacyjnego rybniczanin Bartosz Kuźnik stracił nogi. Rozpoczął długą rehabilitację, która, jak przyznaje, będzie trwać całe życie. Musiał poznać swoje ciało na nowo, istotnym elementem każdego dnia stała się również dieta. Wspomina, że spotkał się wówczas z olbrzymią pomocą, dziś to on chce pomagać innym. Założył bloga i fanpejdż, gdzie dzieli się z czytelnikami poradami treningowymi, żywieniowymi, a także stara się motywować do działania.
Pierwsze tygodnie rehabilitacji wspomina jako walkę z własnym ciałem. Specjalistyczne ćwiczenia miały zbliżyć go do osiągnięcia celu, jakim było poruszanie się na protezach. Musiał przygotować do tego swoje uda i odcinek lędźwiowy w kręgosłupie. Opowiada, że daleka od ideału była jego waga, po opuszczeniu szpitala musiał zrzucić bowiem 12 kilogramów. – Mój organizm nie był przyzwyczajony do używania tzw. mięśni głębokich, które pomagają m.in. w utrzymywaniu równowagi na protezach. Niezbędna była także zmiana nawyków żywieniowych. Poza tym osoba poruszająca się na protezach zużywa energię dwa razy szybciej niż inni – mówi Bartosz i dodaje, że po kilku miesiącach rehabilitacji nie widział jej efektu.
To z kolei dało impuls do poszukiwania informacji w Internecie. Tak trafił na materiały Randego Richardsona z Oklachomy, pracownika firmy zajmującej się protezami, którego porady otworzyły Bartoszowi oczy na wiele kwestii. To jedna z wielu osób, które ułatwiły mu wówczas codzienne funkcjonowanie. – Zapytałem go, co mogę zrobić, aby móc jeździć nieprzerobionym samochodem. Odpisał, że wszystko w swoim czasie, i że powinienem podejść do rehabilitacji na spokojnie – tłumaczy 27-letni rybniczanin i kontynuuje: – Mniej więcej po pół roku doszedłem do zadowalających efektów. Miałem już sporą wiedzę na temat dietetyki, suplementacji i treningów. Pomyślałem, że warto byłoby przekazywać ją dalej – mówi z uśmiechem mój rozmówca.
Zaczął kręcić filmy instruktażowe, dawać porady dietetyczne, ale najważniejsze było to, że pokazywał wszystko na własnym przykładzie. – Chciałem przekonać innych, że amputacja i późniejsze poruszanie się na wózku czy protezach to nie koniec świata, że trzeba żyć dalej, najlepiej jak się potrafi. Moim mottem stało się hasło: it’s time to move on, czyli proste, ale mające w sobie siłę – „czas ruszyć” – wyjaśnia B. Kuźnik, dodając, że wielu niepełnosprawnych obawia się wyjścia z domu. – Każdy przeżywa ciężkie momenty, ale ważne jest ułożenie sobie tego w głowie i pozytywne myślenie. Gdy przychodził kryzys, przypominałem sobie, jak wiele już zrobiłem. Motywowała mnie myśl, że włożyłem w to zbyt wiele pracy, aby teraz stracić uzyskane efekty.
Wypracował formę, która pozwala mu na odwiedzanie siłowni trzy razy w tygodniu. Pytam go, czy to nadal element rehabilitacji. – Przestałem to tak traktować. Właściwie to robię to dla siebie, dobrze się po tym czuję. Chcę być coraz sprawniejszy, zachować optymalną wagę. Czy to pasja? Myślę, że coś więcej. To styl życia – wyznaje. Jak informuje, na siłowni pracuje zarówno nad górnymi jak i dolnymi partiami mięśni. – Niektórym może się wydawać, że nie muszę ćwiczyć nóg. Nic bardziej mylnego. Przy poruszaniu się na protezach silne uda są niezbędne – mówi Bartosz.
Od dawna bierze udział w licznych kursach dotyczących dietetyki, suplementacji w sporcie itp. Chciałby kiedyś zawodowo pomagać osobom po amputacji.
Wojciech Kowalczyk
Zapraszamy do śledzenia Bartosza na jego stronie oraz na facebooku
You must be logged in to post a comment.