Umawiam się na spotkanie w Izbie Tradycji KWK Dębieńsko. Pytam gdzie dokładnie się ona znajduje. – Wie pan, to budynek byłej cechowni – odpowiada głośnik mojego telefonu głosem Mariana Wójcika, kustosza Izby. Nie mam pojęcia, gdzie była tam cechownia. Wygooglowałem. To pokazuje, że dla mieszkańców Czerwionki układ i istnienie kopalni jest czymś tak oczywistym, że nie trzeba tego wyjaśniać.
Bez przeszkód dojechałem na miejsce. Skierowałem się do starego budynku opisanego „Izba Tradycji”. Szybko dowiedziałem się, że tam próżno już szukać eksponatów. Dzisiaj Izba została przeniesiona bliżej, właśnie do budynku byłej cechowni – pięknie wyremontowanego przez NWR Karbonia. Już przy wejściu znajdziemy tam miejsce pamięci, wspominające górników poległych w kopalni na przestrzeni wszystkich lat jej funkcjonowania. W drzwiach wita mnie kustosz – Marian Wójcik z Koła Terenowego Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa. Organizacja opiekuje się wszystkimi eksponatami, jednak samo miejsce wynajmuje od NWR Karbonia – nowego właściciela byłej kopalni. Pierwsza Izba Tradycji powstała już w 1984 roku, z dyrektora Andrzeja Kapłanka. Wtedy znajdowała się w małym baraku. Później zmieniała miejsce i powiększała się. Dzisiaj w Izbie Tradycji jest co oglądać. Tuż przy wejściu uwaga zwiedzających skupia się na starych kamieniach granicznych jeszcze sprzed założenia KWK Dębieńsko. Jeden z kamieni pochodzi z 1837 roku, drugi jest nieco młodszy. Na późniejszym terenie działania kopalni, wcześniej funkcjonowało kilkanaście małych kopalń. Z biegiem czasu zostały one połączone w jeden duży podmiot, który dawał pracę dla całego regionu. Było to w 1853 roku. Wtedy to Wilhelm Schneider uruchomił zakład pod nazwą „Dubensko”. Kopalnia przez lata rozwinęła się tak, że obszar górniczy z końcem XX wieku obejmował aż 46 km kwadratowych.
Koń przyszedł z Guido
Zwiedzanie rozpoczyna się od ekspozycji z przedmiotami codziennego użytku w gospodarstwach domowych końca XIX i początku XX w. – Mamy figurę konia, który pracował zarówno w gospodarstwie i w górnictwie. Dostaliśmy go z kopalni Guido, odnowiliśmy i jest. Ma też swojego gospodarza. Tutaj mamy z kolei górnictwo w miniaturze – mówi Marian Wójcik, wskazując na modele maszyn i wyrobisk górniczych odtworzone z najdrobniejszymi detalami. Na końcu pierwszej sali znajduje się sprzęt, który co roku z początkiem grudnia jest jeszcze wykorzystywany. To elementy wystroju sali Karczmy Piwnej, która zawsze organizowana jest w Izbie w okolicach Barbórki. Znajdziemy tu m.in. ławę „zawsze nieomylnego prezydium”, skórę górniczą używaną do obrzędu skoków oraz dyby i inne przedmioty ceremonialne. Przy okazji możemy również zobaczyć dzwonek sygnałowy, jaki używany jest „na dole”, a nawet wypróbować go i zadzwonić.
Historia na sztandarach
Duża sala Izby Tradycji KWK Dębieńsko jest podzielona na kilka części tematycznych. Są stare fotografie, mapy. Jest mundur górniczy z samego początku XX w. oraz srebrna łopata, symbolicznie przekazana władzom NWR Karbonia po zakupie kopalni. Na ścianach znajdziemy duże reprodukcje historycznych zdjęć oraz wielkoformatową fotografię kopalni w czerni i bieli. Zdjęcie sprawia monumentalne wrażenie, choć być może to tylko moje osobiste wrażenie w związku z moim fotograficzno-zawodowym skrzywieniem. Na sali idąc dalej widzę ogromną kolekcję sztandarów. – Naszą perełką jest pięć historycznych sztandarów kopalni. Najstarszy pochodzi z 1898 roku, kiedy kopalnia oficjalnie rozpoczęła pracę w takiej formie jak znamy ją z XX w. Kolejny jest z 1926 roku po przejęciu kopalni przez Polskę. Trzeci sztandar to już czasy powojenne, rok 1948. Orzeł jest na nim bez korony. Na tym sztandarze kogoś drażnił napis „Szczęść Boże”, więc wyszyty został czwarty sztandar z napisem „Chwała górnikom Polski Ludowej”. Ostatni sztandar był wyszyty na obchody 100-lecia kopalni w 1998 roku. Korona wróciła wtedy na głowę orła. Tym sztandarem cieszyliśmy się przez dwa lata do zamknięcia kopalni. Ona dzisiaj funkcjonuje w szczątkowej formie jako pompownia na trzech poziomach – wyjaśnia kustosz Izby Tradycji.
Chluba kustosza
Przechodząc do kolejnej sali mamy okazję zobaczyć małą wystawę o produkcji cegły. Z takich właśnie cegieł wykonane jest całe osiedle familoków w Czerwionce. Następnie mijamy nową wersję ołtarza Św. Barbary, bo historyczny ołtarz został odtworzony u wejścia do budynku dyrekcji. Nie ma jedynie oryginalnego obrazu Św. Barbary, bo ten znajduje się od 2000 roku w kościele p.w. Św. Józefa. Został tam przeniesiony w smętnej procesji, będącej symbolicznym pogrzebem kopalni. Zakład uznano za nierentowny i zamknięto właśnie w 2000 roku. Była to ogromna tragedia dla lokalnej społeczności. Możemy zobaczyć też malarstwo Czesława Fojcika, by w końcu stanąć u wejścia do wyrobiska górniczego. To oczywiście wyrobisko dokładnie odwzorowane na powierzchni. Oczko w głowie kustosza. Ciekawostką tutaj są sprzęty wykorzystywane „na dole”, kaski górników z różnych okresów oraz nowoczesny telefon podłączony do sieci. Takie mają być używane w wyrobiskach Karbonii, jeśli kopalnia zostanie uruchomiona. Ze względu na gabaryty nie ma tylko kombajnu. Pomieszczenie obok zaaranżowano na salę kinową oraz archiwum. Znajdziemy tutaj również kolekcję starych kliszowych aparatów fotograficznych. Zauważam, że paru z zebranych tutaj obiektywów sam używam dzisiaj wraz ze swoją cyfrową lustrzanką.
Skarbnik komunista
Już na zakończenie wizyty, po wypiciu filiżanki kawy, pytam o tajemnicze historie. Być może gdzieś pod Czerwionką zakopany jest jakiś złoty pociąg lub inne skarby? A może historie o Skarbniku mają swoje odzwierciedlenie w relacjach górników? – Według mnie Skarbnik to postać wymyślona przez lewicowych literatów w latach powojennych. To była przeciwwaga dla Św. Barbary, czy choćby dla diabła – w oby przypadkach postaci wywodzących się z tradycji chrześcijańskiej. Skarbnik nie miał żadnego związku z religią. Na siłę w latach 50. lansowano go w literaturze autorów z lewicowym rodowodem. Nie słyszałem relacji górników z pierwszej ręki, dotyczących spotkania Skarbnika. Co innego spotkania z duchami, ale to inna sprawa. Dla mnie Skarbnik jest komuchem i dlatego dość pogardliwie odnoszę się do tej postaci – śmieje się Marian Wójcik, żegnając się ze mną po interesującej prezentacji reliktów górniczej historii.
Szymon Kamczyk
You must be logged in to post a comment.