Jest czynnym ratownikiem górniczym i na co dzień pracuje w Kopalni Węgla Kamiennego w Rydułtowach. W wolnym czasie wie jak kopnąć, by zabolało, choć sam nigdy nie doznał poważniejszej kontuzji. Dzięki sportom walki nauczył się mobilizować siły do przezwyciężania trudności podczas treningu, a także i w życiu. Zapraszam Państwa na wywiad z Dariuszem Bartulą – nieznokautowanym kickboxerem.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Chyba jak u każdego chłopca – od osiedlowego boiska, piłki i grona kolegów. Gdy byłem mały z zachwytem patrzyłem na mojego starszego brata trenującego wówczas w lokalnej drużynie piłkarskiej. Z upływem czasu moje zainteresowania sportowe obrały inny kierunek. O sportach walki pomyślałem po raz pierwszy, gdy miałem 13 może 14 lat. Oglądałem wówczas wiele filmów, których głównym motywem był właśnie ten rodzaj sportu. Później zapisałem się na zajęcia karate Oyama i kick-boxingu do wybitnego, utytułowanego zawodnika i trenera Mariusza Pawlusa.
Dlaczego postawiłeś na kick-boxing?
Ponieważ jest to sport, który rozwija wiele umiejętności: szybkość, wytrzymałość, gibkość czy też poczucie rytmu. Ponadto pomaga zapanować nad stresem i sprawia, że zaczynamy być pewni siebie. Jest to sport indywidualny – tyle ile pracy w niego włożymy, tyle z niego wyciągniemy.
Co jest najtrudniejsze do wypracowania w tej dyscyplinie?
Technika, samodyscyplina i umiejętność szybkiego myślenia. Należy jednak pamiętać, że sam trening (w szczególności dla osób początkujących) zawiera wiele elementów ćwiczeń ogólnorozwojowych, które są potrzebne w przygotowaniu fizycznym do kick-boxingu. Zajęcia zawierają elementy ćwiczeń poprawiających kondycję, siłę, wytrzymałość i mobilność. Szlifowana jest również technika uderzanych ciosów bokserskich oraz kopnięć w powietrze, na tarcze i w worek. Natomiast treningi dla osób zaawansowanych są bardziej kontaktowe, przewidziane są sparingi (rozgrywki), ale aby móc w nich uczestniczyć, niezbędna jest systematyczność oraz odpowiedni poziom umiejętności wybraniania ciosów i zachowania się w walce.
W tym sporcie kopać można wszędzie, czy są jakieś zasady?
W kick-boxingu można wyodrębnić 6 formuł: 3 ringowe (full contact, k1, low-kick) i 3 na macie (light contact, point fighting, kick light) – każda z nich rządzi się swoimi prawami. W full contact dozwolone są wszystkie techniki nożne i bokserskie, nie wolno kopać kolanem ani uderzać łokciem. W K1 dozwolone są wszystkie techniki bokserskie, obrotowe uderzenia pięścią, kopnięcia oraz ciosy kolanami bez względu na wysokość. Również nie wolno uderzać łokciem. W low kick wszelkie techniki bokserskie oraz kopnięcia do wysokości głowy są dozwolone. Nie wolno uderzać kolanem i oczywiście łokciem. W light contact dozwolone są te same techniki, co w full contact, ale nie można używać pełnej siły w uderzenia i kopnięcia. Zawodnicy walczą w ochraniaczach na nogi, rękawicach etc. W point fightingu zawodnicy starają się zdobyć jak najwięcej punktów, używając prawidłowych, lekkich i kontrolowanych technik ręcznych i nożnych. Niedozwolonymi miejscami trafień w przypadku wyżej wymienionych formuł są okolice krocza, kręgosłupa i krtani.
Decydując się na kick-boxing, zawodnik musi być przygotowany na liczne kontuzje?
Nie zgodzę się z tą teorią. Kick-boxing to sport kontaktowy, więc ryzyko urazów jest nieco większe niż w przypadku innych dyscyplin sportowych, ale możemy je zminimalizować prawie do minimum. Przede wszystkim należy dopasować intensywność treningów do swoich możliwości i umiejętności.
Jak wspominasz swoje początki?
Pierwsze treningi rozpocząłem jeszcze w szkole podstawowej. Od tej chwili wszystkie moje działania podporządkowane zostały jednemu celowi – walce. Pod czujnym okiem trenera doskonaliłem technikę i zdolności motoryczne. Intensywnie trenowałem 5 dni w tygodniu. Pierwsze poważne sukcesy zacząłem odnosić w wieku 21 lat. Od tego momentu moja kariera sportowa zaczęła nabierać tempa zarówno w Polsce, jak i za granicą. Za swój największy życiowy sukces uważam powołanie do Kadry Narodowej Polski. Jest to przeżycie, którego nie da się opisać słowami.
Opowiedz o swojej najlepszej walce.
Przez okres swojej kariery sportowej stoczyłem wiele walk, dlatego nie jestem w stanie obiektywnie ocenić, która z nich była tą najlepszą. Nigdy nie zostałem znokautowany, dlatego nawet pod tym względem trudno byłoby jakąś wybrać. Każda stoczona walka to doświadczenie, dzięki któremu można być coraz lepszym. Do każdej z nich wracam z ogromnym sentymentem, gdyż walczyłem z najlepszymi zawodnikami z Polski, Europy i świata.
Jaka była Twoja największa kontuzja?
Jestem ogromnym szczęściarzem, bo nigdy nie odniosłem poważnej kontuzji. Owszem po zawodach wyczerpanie dawało się we znaki i bywałem rozbity, ale po kilku dniach wracałem do formy i do treningów.
Co zawdzięczasz swojej pasji?
Dzięki miłości do sportów walki poznałem jeszcze większą miłość – moją żonę Agnieszkę, która wspiera mnie w tym, co robię i wykazuje się dużą dozą wyrozumiałości i cierpliwości. Oprócz tego nauczyłem się kontrolować swoje zachowanie, mobilizować siłę do przezwyciężania trudności podczas treningu, a także i w życiu.
Z czym musi się liczyć osoba, która chce podzielić Twoją pasję?
Najlepszym sposobem, aby się o tym przekonać, będzie udział w naszych zajęciach. Trenujemy w parach i bardziej kameralnych grupach, co jednoczy ludzi. Uczymy się wyczucia ruchów, odpowiedniej reakcji w dystansie i półdystansie. Na zajęciach nie skupiamy się na określonych partiach mięśniowych, bo techniki bokserskie czy kopane wymagają zaangażowania całego ciała. Kick-boxing można również trenować dla przyjemności bez konieczności udziału w sparingach i treningach kontaktowych, dlatego zapraszam wszystkich, którzy mają choć trochę wolnego czasu, ale nie fascynują ich gry zespołowe.
tekst Aleksandra Piwowarczyk | zdjęcia Paweł Okulowski
You must be logged in to post a comment.