Barbara Modrzejewska z Raciborza wygrała kategorię Fit Model podczas Debiutów PZKFiTS 2019, które odbywały się w Gdańsku. Kim jest raciborzanka i jak doszła do sukcesu? Rozmawiał z nią Maciej Kozina.
– Kiedy zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
– Zaczęło się od tańca, gdy w wieku siedmiu lat pani prowadząca zajęcia wypatrzyła mnie w szkole. Trochę życia na tym spędziłam, bo trwało to 11 lat – folklor i mażoretki. Był też etap, kiedy prowadziłam zajęcia taneczne z przedszkolakami.
– Jak wspominasz ten czas?
– Ten okres nauczył mnie odpowiedzialności. Trzeba było odpowiednio poukładać życie, bo oprócz szkoły były dodatkowe zajęcia. Rówieśnicy mogli pograć, wyjść na dwór, a ja szłam na tańce. Próby na początku były 2-3 razy w tygodniu, a przed mistrzostwami nawet codziennie.
– Kiedy w Twoim życiu pojawiła się siłownia?
– Pod koniec gimnazjum. Na początku tylko bieżnia i orbitrek, bo uważałam, że im mniej ważę – tym lepiej. Kręciłam więc cardio przez 1-2 godziny dziennie. To nie było dobre. Zawsze też pływałam i biegałam, chociaż moja mama nie chciała, by w domu był sportowiec, mimo że sama biegała.
– Dlaczego?
– Miała jechać na dużą imprezę, ale skręciła kostkę i poczuła jak to jest, gdy się karta odwraca, a sportowiec nie jest przydatny. Pewnie nie chciała, żeby jej dziecko przeżyło to samo.
– Co sprawiło, że pociągnęło cię do fitnessu?
– Na siłownię wciągnął mnie mój obecny mąż. Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie on. Na początku byłam bardzo oporna. Bieżnia, orbitrek, coś na nogi i brzuch, jak każda kobieta, nic więcej. Bałam się pójść w ciężary. Wojtek próbował mnie przekonać. Jeszcze z nim zrobiłam trening na ciężarach, ale bez niego – nie było opcji, bo pięć lat temu byli tam sami mężczyźni. Była bariera, że to nie dla kobiet. Teraz to się zmieniło.
– Kiedy zaczęłaś poważniej myśleć o fitnessie?
– Miałam okres, że zrezygnowałam z siłowni i wróciłam na zajęcia grupowe, treningi obwodowe. Po pewnym czasie znów zaczęłam szukać czegoś i wróciłam na siłownię, ale już na ciężary. Nie bałam się, bo na treningach obwodowych byli mężczyźni, więc to już było dla mnie normalne.
– Kiedy pojawiła się myśl, by zostać trenerem personalnym?
– To był napływ chwili, na studiach. Skoro poszłam na dietetykę kliniczną na Śląskim Uniwersytecie Medycznym, to stwierdziłam, że mogę to połączyć. Pomyślałam, że zajmę się ludźmi pod kątem diety, ale ktoś inny weźmie się za ich trening. Czy zrobi to, co ja bym chciała, żeby zrobił? Czy ja z tą osobą będę umiała się dogadać? Całe studia mocno przetrenowałam. Na drugim roku postanowiłam, że zostanę trenerem personalnym. Obroniłam się i zaraz później zrobiłam kursy. Szybko zaczęłam pracę. Już podczas studiów miałam chętnych do podjęcia współpracy, ale odpowiadałam im, że będę się tym zajmować dopiero wtedy, gdy będę miała „papiery”. Pracować zaczęłam 1,5 roku temu. Jestem świeżakiem, ale już wcześniej miałam zaplecze. Wiedziałam co i jak, wiedziałam, że chcę zostać trenerem. To był czas, gdy zaczynał się boom na Chodakowską i Lewandowską, chociaż ja brałam przykład z zagranicznych trenerów.
– Realizujesz się w tym? Czujesz, że to jest to, co chciałaś robić?
– Tak, to jest to co chciałam. Po moim kierunku mogłam się dać zamknąć w szpitalu i siedzieć w papierach, ale nie czułabym się spełniona. Nie chodziłabym do ludzi i nic bym z tej pracy nie czerpała.
– Powiedzmy coś o Debiutach PZKFiTS 2019. Skąd pomysł, żeby tam się pojawić?
– W 2016 znalazłam targi fitness. w Kielcach, a że mamy tam rodzinę, to pojechaliśmy. Zobaczyłam startujące dziewczyny i powiedziałam: „Ja tam nigdy nie stanę. To nie dla mnie”. Porozmawiałam wtedy z jedną zawodniczką, która dzisiaj jest „pro” i opowiedziała mi o wszystkich wyrzeczeniach. Z czasem jednak zmieniłam nastawienie i po rozmowie z moim pierwszym trenerem podjęłam decyzję, że jednak wystartuję.
– Jak trzeba się przygotować do takich zawodów?
– Podstawa to odwaga i cierpliwość. Czasem mówię, że to taki chory sport, który kręci się wokół jedzenia. Dzień muszę zacząć od planowania, o której co zjem i kiedy zrobię trening. W przygotowaniach wspiera mnie mój mąż. Znosi moje humorki, przygotowuje mi posiłki.
– Jak aktualnie wygląda Twoja dieta?
– Odpowiedź na to pytanie może wywołać więcej złego, niż dobrego. Każdy z nas jest inny więc wzorowanie się na diecie niedopasowanej pod nasze zapotrzebowanie może doprowadzić do negatywnych skutków.
– Jak długo trzeba się przygotowywać? Jak bardzo wymagające są przygotowania?
– 2-3 lata, ale sylwetkę budowałam już wcześniej. Z trenerem Kornelem Cebulskim jestem od marca poprzedniego roku. Trzeba zrobić trening, zregenerować się i odpowiednio odżywiać. Uważam, że skoro się zdecydowałam, to nie wyjdę nieprzygotowana. Inni ludzie, którzy wezmą udział bardzo ciężko na to pracują. Jeśli ja będę nieprzygotowana, to pokażę, że nie mam dla nich szacunku. Jeśli wyjdę tylko po to, żeby mieć fajne zdjęcie, posmarować się bronzerem, o którym wszyscy dużo trąbią, to to się mija z celem. Sędziowie zwracają uwagę dosłownie na wszystko. Nawet na strój czy jest dobrze wykrojony oraz jak zawodniczka porusza się. Są specjalne treningi pozowania. Ten sport trzeba lubić. Ostatnio jak przyszedł mój strój, to pomyślałam: „Kurczę, faktycznie chcę to zrobić”. Jestem szczęśliwa.
– Są treningi, których nie lubisz?
– Nie lubię robić nóg i brzucha, bo to są dla mnie najcięższe treningi. Zdecydowanie wolę zrobić plecy i barki. To trochę niepodobne do kobiety.
– To drogi sport?
– Tak. Opieka trenera, dieta, trening i odżywki to jedno. Dochodzą koszty związane ze strojami, butami, bronzerem czy wizerunkiem scenicznym. To mnie zawsze blokowało, bo ciężko to opłacić z prywatnych pieniędzy. Czas pomyśleć o sponsorze.
– Masz wielu fanów na Instagramie. Jak się rozkręca takie konto?
– Samo się rozkręca. Nawet nie wiem kiedy to się tak rozkręciło. Prowadzę stricte sportowe konto. Założyłam je w 2016. na początku to był mały Instagramik, gdzie wrzucałam przepisy, ale wtedy już miałam ustalone, że to nie będzie mój prywatny profil ale powiązany z firmą.
– Twój mąż gra w siatkówkę. Jak jest z nią u Ciebie?
– W liceum grałam w koszykówkę, w SKS-ie. Siatkówka w szkole często nie jest fajna, jeśli nie ma się klasy na wysokim, sportowym poziomie. Wolałam grać w koszykówkę, bo tam się biegało i coś się działo, a w siatkówce – jeśli nie jest się dobrym – to głównie się stoi. Uwielbiam za to ją oglądać. Jeździmy na ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel. Lubię też Skrę Bełchatów. Jak przyjeżdża do regionu to obowiązkowo muszę jechać na mecz.
– Jakie masz jeszcze pasje?
– Lubię poczytać książkę, obejrzeć film, jechać w góry, jeździć na nartach. Swego czasu lubiłam jeździć konno. No i lubię dobrze zjeść.
– Ulubiony sportowiec?
– Lubię oglądać lekkoatletykę. Byłam wzruszona oglądając jak nasza Justyna Święty-Ersetic zdobywała pierwsze, a potem drugie złoto na mistrzostwach Europy. Uwielbiam chłopaków biegających 800 metrów. Adam Kszczot potrafi mówić mądrze i z rozsądkiem. Podobnie Kamil Stoch. Uwielbiam też Stefana Hulę, który jest trochę taki nieporadny.
– Co czułaś w trakcie Debiutów?
– Czułam się bardzo dobrze. Stres był wymieszany z wielką niewiadomą a zarazem ze szczęściem i niedowierzaniem, że faktycznie to my spełniamy marzenia. Nic samo nie przychodzi. Sobota to był mój dzień. Pełna skupienia i radości zrobiłam wszystko jak należy. Forma była idealna, prezencja, nastawienie. Wszystko zagrało. W niedziele wkradło się małe zmęczenie. Jednak należy pamiętać, że często dla zawodników jeden start to duże obciążenie, a u mnie w nowej sytuacji musiałam się odnaleźć dzień po dniu. Taka właśnie jestem, ambitna i lubię postawić sobię poprzeczkę wyżej. Tak właśnie zrobiłam.
– W kategorii Fit Model pokonałaś wszystkie zawodniczki, ale Bikini Fitness byłaś dopiero siódma. Gdzie został popełniony błąd?
– Hmm… Łatwo się mówi. „Dopiero siódma” To typowo polskie. Nigdy nie dogodzisz 🙂 Zgłoszonych zawodniczek było 28, po weryfikacjach zostało nas 26. Osiągnięcie 7 miejsca uważam za sukces! Otarłam się o włos o finał, szanse były ale organizm to nie maszyna.
– Po zawodach dieta się nieco zmieniła? Odwiedziłaś pizzerię.
– Po zawodach miałam dwa dni luzu, jednak od wtorku wróciłam na właściwe tory. Dieta jest taka jak przed debiutami z wyjątkiem wypadu na pizzę, który był zaplanowany na 2 tygodnie przed kolejnym startem. Jednak proces budowy sylwetki to ciągła obserwacja i często nagroda, w tym przypadku w postaci pizzy pojawiła się bardzo niespodziewanie po konsultacjach u trenera.
– Jakie są Twoje następne plany co do startów w podobnych imprezach?
– Obecnie przygotowuję się na III OTWARTE Mistrzostwa Wielkopolski w Kulturystyce i Fitness w Grodzisku Wielkopolskim, które odbędą się 23-24.03.2019 r. Możliwe, że wystartuję również w Mistrzostwach Polski. Jednak plany startowe staram się ustalać ze startu na start.
– Gdzie widzisz siebie za 10 lat?
– 10-Year Challenge? Nie wiem. Mam nadzieję, że będę zdrowa i szczęśliwa. Może już będzie dwójka dzieci? Spotkamy się za 10 lat to odpowiem.
Rozmawiał Maciej Kozina | Zdjęcia z archiwum Barbary Modrzejewskiej oraz z sesji wykonanej w BROOKLYN GYM, fot. Paweł Okulowski.
You must be logged in to post a comment.