Gdy tylko nadarza się okazja Józef Banaś zamienia kanapę na łono natury, bo właśnie tam może robić to co najbardziej lubi – obserwować i fotografować ptaki.
Mieszkaniec Kuźni Raciborskiej każdego roku pokonuje kilkanaście tysięcy kilometrów w poszukiwaniu rzadkich okazów przylatujących do Polski. W ciągu 15 lat udało mu się sfotografować 281 ptaków. Pan Józef, mieszkający niegdyś w Małopolsce, ptakami interesował się od dziecka. – Jeździłem pod Kraków do dziadka i to tam przyglądałem się ptakom. Na początku podglądałem bociany i czajki, które chodziły po polach i łąkach. Potem obserwacja stała się moją obsesją, w pozytywnym znaczeniu. Zacząłem zauważać, że po zrobieniu tego co musiałem w domu, wybierałam dogodną chwilę, aby się wyrwać i gdzieś wyskoczyć w poszukiwaniu ptaków – opowiadał na spotkaniu w Towarzystwie Miłośników Ziemi Raciborskiej. Ornitologia pozostała jednak w sferze pasji, ponieważ z zawodu pan Józef Banaś jest technikiem budowlanym. – Mam ptaka na punkcie ptaków i lubię im poświęcać, jak najwięcej czasu. Otoczony na co dzień ciężkim i głośnym sprzętem budowlanym, po tygodniu pracy chętnie odskakuje w ciszę i w ten sposób świetnie się relaksuję i regeneruję siły – zapewniał.
Super okolica
Pierwsze zdjęcia wykonywał starą ruską smieną, potem zenitem w okolicach Krakowa i Tarnowa, a więc m.in. w Puszczy Niepołomickiej i Lasach Radłowskich. Dziś ma profesjonalny sprzęt, który pozwala mu wykonywać świetne zdjęcia w naturze, nawet najbardziej płochliwych skrzydlatych piękności.
Na przyjazd do Kuźni Raciborskiej przed 19 laty, namówiła go żona, która ma tam rodzinne korzenie. Już na Śląsku zaczął doskonalić swój warsztat fotograficzny, a także wszedł w środowisko ornitologów, którzy nie tylko robią zdjęcia, ale też chcą czegoś więcej dowiedzieć się o życiu ptaków: jak się przemieszczają, gdzie odbywają się gody, a także przyglądają się wychowywaniu młodych i jesiennym odlotom. – Żyjemy w super okolicy. Niezwykle ciekawym siedliskiem ptaków jest Łężczok, gdzie przelatuje i zatrzymuje się ok. 220 gatunków ptaków, w tym wiele niezwykłych okazów. W tym roku na Łężczoku było ok. 9 tys. gęsi. Równie ciekawe są okolice Lubomi ze stawami w Wielikącie – zachwycał się pan Józef.
Nie poprzestaje na obserwacjach ptaków na tym terenie. – Mamy wewnętrzny system powiadamiania. Kiedy na przykład zobaczę niezwykłego ptaka, wysyłam wiadomość smsem do Górnośląskiej Stacji Ornitologicznej w Bytomiu, skąd następnie wysyłana jest informacja do dwóch tysięcy innych miejsc w Polsce. Zainteresowani obejrzeniem okazu ornitolodzy i miłośnicy ptaków wsiadają wówczas do pociągu lub samochodów i przyjeżdżają, bywa że nawet z drugiego krańca Polski – wspominał, jak nierzadko sam wyjeżdżał w różne odległe zakątki kraju.
Niebieski brzuch
Kiedyś pojechał obserwować bieliki w okolice Milicza na Dolnym Śląsku. Żyje tam ich ponad 80 sztuk na 20 km². Na jednym stawie – jak opowiadał pan Józef – można było zobaczyć 40 na raz. Pomimo, że temperatura sięgała minus 20 ºC, wraz z kolegą rzucili na ziemię karimatę, przykryli się siatką wojskową i czekali. – Choć byliśmy odpowiednio ubrani, po pewnym czasie zrobiło się zimno. Udało się jednak dotrwać. Ptaki podeszły na odległość 20 m, zrobiliśmy piękne zdjęcia, ale brzuch miałem niebieski – wspominał, jak niczego nieświadoma żona zwróciła mu uwagę, że chyba go sobie odmroził na budowie. – Dawniej nie mogłem sobie nawet wyobrazić, jak będę wstawał na szóstą do pracy. Nauczyła mnie tego pasja fotografowania przyrody. Żeby oglądać ptaki trzeba nieraz wstawać o trzeciej rano, natomiast na żurawie idzie się w nocy, przed świtem, kiedy ptaki dopiero zlatują się po śnie. Niejednokrotnie kładziemy się i czekamy nawet kilka godzin – opowiadał o swoich obserwacjach z kolegami ornitologami.
Ewa Osiecka
You must be logged in to post a comment.