Kolonia „Karola”, zwana przez miejscowych „Karlikiem”, zbudowana została około 1900 roku pomiędzy ówczesnymi szybami „Karlik” i „Zitszacht” (obecnie-pomiędzy ulicami Strzelców Bytomskich i Bema). Wzniesiono ją na terenach kopalnianych dla załogi kopalni „Charlotta”.
Familoki, chlewiki i króliczoki
Na Kolonię „Karola” składało się 20 familoków, po 10 w części północnej i południowej. Każdy domek zawierał cztery nieduże mieszkania składające się z sieni, kuchni, sypialni, komórki z piwnicą oraz strychu. W niewielkim zaś obejściu znajdowały się chlewiki, ”króliczoki”, czasem gołębniki oraz ubikacja.
Piece chlebowe i przedszkole
Na osiedlu, tak jak na katowickim Giszowców (choć w innej skali), funkcjonowały tzw. „piekarnioki” czyli piece do wypieku chleba, z których korzystali mieszkańcy. Było również przedszkole i sklep zwany z niemiecka „Komzonem”. W gwarnych obejściach mieszały się odgłosy dzieci, starszych mieszkańców, hodowanego drobiu, czasem kóz oraz niezliczonej liczby psów i kotów zamieszkujących kolonię. Tereny od ul. Bema do stawu Machnikowiec służyły rodzinom za pola uprawne i pastwiska.
Na „Karliku”, czyli u siebie
Do czasów współczesnych zachowała się tylko północna część osiedla (10 domów), południowa została zburzona , a jej miejsce zajął market z parkingiem. Dzisiejsi mieszkańcy Kolonii „Karola” zgodnie podkreślają, że nie zamieniliby swoich familoków na żadne bloki z płyty na wielkim osiedlu. Pomimo często skromnych warunków, cenią sobie swój kawałek obejścia i mieszkania gdzie czują się „u siebie”.
Od robót przymusowych do Ryfamy
Najstarszą mieszkanką osiedla jest 91-letnia Helena Święty którą opiekuje się syn Andrzej z rodziną. Mieszka w tym miejscu od października 1961 roku. Pani Helena w trakcie II wojny światowej była w Niemczech na robotach przymusowych, później pracowała w cegielni, na tartaku, w końcu kilkanaście lat jako spawacz w rybnickiej „Ryfamie”. Jak wspomina syn Andrzej – mama zawsze ciężko pracowała.
Takie piece to skarb
Odwiedzając panią Helenę mogłem zobaczyć dwa czynne piece kaflowe – jeden w kuchni, drugi w pokoju, które zbudował jej ojciec. Był zdunem bez ręki, który budował najlepsze, jak twierdzi jego wnuk, piece w całej okolicy. Te dwa w mieszkaniu pani Heleny działają bez zarzutu od 55 lat.
Śląskie dziedzictwo
Według opinii wielu mieszkańców miasta warto zrobić wszystko aby dla potomnych zachować przynajmniej tę pozostałość śląskiego dziedzictwa, którą stanowi ta unikalna, ponad stuletnia zabudowa. Warto postarać się aby ocalona część kolonii, nie podzieliła losu kolonii „Orłowiec” czy jak kto woli „Radlik”, która bezpowrotnie zniknęła z krajobrazu miasta, ustępując miejsca obecnemu osiedlu „Orłowiec”.
Adam Hiltawsky
You must be logged in to post a comment.