Markus. Ślusarz z Rafako po godzinach pracy zamienia się w DJ

Ma 21 lat, pochodzi z Raciborza i od najmłodszych lat dąży do realizacji swoich planów. Chce, by jego pasja przerodziła się w sposób na życie. Jest absolwentem Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 2 „Mechanik”, obecnie pracuje w Rafako, gdzie jest ślusarzem. Na swoim koncie ma już autorski utwór oraz jest przed podpisaniem umowy z wytwórnią. Poznajcie Marka Pawełka, znanego również pod pseudonimem Markus.

Kim tak właściwie jest DJ?
Wiele osób postrzega DJ-ów przez pryzmat włączania tylko muzyki, a to jest bzdura. To osoba, która miksuje utwory na żywo, dobiera odpowiednie piosenki. Ważna jest też interakcja z bawiącymi się na danej imprezie. Będąc DJ nie trzeba produkować swoich kawałków.

Jak długo nim jesteś? Dlaczego obrałeś właśnie taki kierunek?
Wszystko zaczęło się sześć lat temu, namówił mnie kolega. Spróbowałem, zaciekawiłem się tym. Zacząłem obracać się w tej branży, dokładnie szkolić. Poważniej do tematu podszedłem około dwa lata temu. Zagrałem po raz pierwszy na dyskotece w Wodzisławiu Śląskim, później odezwały się do mnie inne kluby. Otrzymywałem też prośby o pojawianie się na imprezach okolicznościowych, jednak nie chciałem.

Zrezygnowałeś z dobrej formy zarobku?
Zrezygnowałem, aczkolwiek nie o to mi chodziło. Chciałem pójść w kierunku klubów i własnych produkcji, to interesuje mnie najbardziej. Na początku nie sądziłem, że mogę na tym zarabiać. Uważam jednak, że w naszym kraju jest ciężko utrzymać się z tego zawodu. Trzeba być w tym naprawdę świetnym. Obecnie, jeśli chciałbym żyć z zarobionych w ten sposób pieniędzy, to nie dałbym rady.

Bycie DJ, co to tak właściwie dla ciebie znaczy, no i czy wzorujesz się na kimś?
Jest dla mnie sprawianiem radości ludziom. Poprzez swoją pracę chcę, aby osoby bawiące się w danym momencie i w danym klubie świetnie się czuły. To ja tak naprawdę decyduje, jak oni odbiorą miejsce, w którym są i czy wrócą do niego ponownie. Wzoruję się m.in. na DJ Dee Push, pochodzi on z Opola. Muzyka jest dla mnie ucieczką przed problemami, pasją i przyszłością. Obecnie najczęściej pojawiam się w klubie w Rybniku.

Masz już doświadczenie, postanowiłeś sięgnąć po coś więcej…
Dokładnie, razem z kolegą, który występuje pod pseudonimem Majlos (Mario Jendryka), stworzyliśmy kawałek „Great Day”, czyli „Dobry Dzień”, gatunek to future bass (jest to szeroki gatunek, obejmujący sporą gamę dźwięków i rytmów zwykle wytwarzanych przez syntezator – red). Początkowo chcieliśmy do tej muzyki zrobić też teledysk, ale nie udało się. Utwór ujrzał światło dzienne 1 sierpnia 2018 roku. W samej promocji prawdopodobnie pomoże nam polska wytwórnia XONI Records, której szefem jest DJ Inox. Myślę, że z tego projektu nie będę miał konkretnych korzyści finansowanych, ale o to w tym nie chodzi. Otrzymałem sporo pozytywnych komentarzy i to jest bardzo fajne. Utwór jednak nie jest do końca w moim stylu, wolę bardziej klubowe kawałki (electro, house). Głównym pomysłodawcą tego projektu był właśnie Majlos i taka była jego propozycja, wykonaliśmy go razem.

Nawiązałeś współpracę z Pump Squad. Czym dokładnie zajmuje się ta organizacja?
Jest to formacja, która promuje polskich producentów muzyki tanecznej. Prowadzona jest przez jednego z najbardziej znanych DJ-ów w naszym regionie, mowa o DJ Triks. Współpraca daje nam możliwość, że więcej osób przesłucha nasz kawałek. Formacja udostępniła już utwór na swoich kanałach. My w zamian nie dajemy nic, oni po prostu wspierają młodych producentów, którzy nie docierają jeszcze do szerokiego grona odbiorców.

Nawiąż teraz do podpisania kontaktu. Z tego, co wiem otrzymaliście z kolegą konkretną propozycję…
Tak, odezwała się do nas niezależna wytwórnia płytowa Anthem Records z siedzibą w Toronto. Teraz przed nami decyzja czy podpiszemy umowy, wszystko będzie jednak zależało od warunków.

A jak doszło do nawiązania kontaktu?
Stwierdziliśmy, że jak wydamy utwór, to roześlemy go. Przesłaliśmy i udało się. Współpraca da nam zarobek, ale też większą promocję nas samych, naszych utworów nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach. Liczymy na to, że wybijemy się bardziej.

Jakie będą kolejne produkcje?
Powstaje już kolejny utwór, praktycznie jest gotowy. Do współpracy zaprosiłem wokalistkę, dziewczynę z Raciborza, Zosię Andrzejewską. Ja i ona nie jesteśmy znani w regionie, ale chcemy pokazać, że nieznani ludzie mogą zrobić coś wielkiego. Powstanie też teledysk. Chcę zrealizować go w Raciborzu, promować swój region. Planuję ujęcia m.in. z drona. Mam nadzieję, że w teledysku zobaczymy m.in. Zamek Piastowski, muszę jednak uzyskać odpowiednie zgody. Będzie to popowy utwór wpadający w ucho.

Czujesz się spełniony, oczywiście na tym etapie, na którym jesteś?
Absolutnie. Odbieram sporo pozytywnych opinii, wiele osób mówi mi, że coś już osiągnąłem. Ale tak naprawdę to jest jeszcze nic w porównaniu do tego, co mogę zrobić. Plany są dużo ambitniejsze. Chcę wydać kolejne produkcje, które mogłyby być grane w całej Polsce. Ponadto chcę spróbować swoich sił na Mistrzostwach Polski DJ-ów, które prawdopodobnie odbędą się w Szklarskiej Porębie. Dzięki temu będę mógł poznać innych ludzi z branży, zdobyć nowe znajomości. Chcę, aby moje pasja w pełni przerodziła się w sposób na życie.

Jaka jest recepta na spełnianie swoich marzeń?
Przede wszystkim odsuniecie się od niewłaściwych osób, trzeba skupić się na pracy. Nie można też patrzeć na to, co mówią inni. Na samym początku było mi bardzo ciężko, znajomi w szkole mnie nie wspierali, nawet się śmiali, że nic nie osiągnę, jednak minęło kilka lat i udowodniłem, że coś potrafię. Powiedziałem sobie na początku, że spróbuję podjąć się realizacji swoich planów, założyłem, że jeśli mi nie wyjdzie to trudno, jeśli się uda będzie super. Jest jednak pewna zazdrość znajomych nadal, oczywiście nie ludzi z branży, a innych osób, ale się nie poddaję. Jeśli ktoś się nie zna na tym co robię, to nie ma żadnych podstaw twierdzić, że robię to źle. Mam też już swoich fanów, zdarzają się osoby, które chcą zrobić sobie ze mną zdjęcie.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
Również dziękuję.

Rozmawiał Dawid Machecki | fot. archiwum własne, Gosia Winnik, Wiktoria Bielicka