Piotr Knesz jest szewcem pracującym na rybnickim targowisku przy ulicy Generała J.Hallera., w miejscu zwanym potocznie podkową lub „rybnickimi sukiennicami”.
Na własny rachunek
Pan Piotr naukę zawodu rozpoczął w 1986 roku u państwa Doroty i Stanisława Soników w warsztacie przy ulicy Korfantego, który funkcjonował od okresu powojennego do 2008 roku. Wskutek przemian własnościowych kamienicy, w której był zlokalizowany, został zamknięty. Wtedy Piotr Knesz przeniósł się na targowisko i rozpoczął działalność na własny rachunek. Większość starych klientów przeszłą wraz z nim, część korzysta z innych punktów.
Tanich butów nie opłaca się naprawiać
Pan Piotr zauważa, że co roku liczba klientów spada. – Według mnie główny wpływ na tę sytuację mają dwie sprawy – mówi. – Pierwsza to coraz tańsze obuwie w sklepach, druga to materiały, z których się je wykonuje. Większość taniego obuwia wykonana jest z bardzo tanich, nienaprawialnych materiałów, lub koszt naprawy przewyższa kupno nowej pary taniego obuwia – ubolewa szewc. Według jego opinii zawód powoli zanika. Jako przykład podaje fakt, że jeszcze 10 lat temu w zakładzie naprawiało się głównie buty. Dobry szewc miał do zrobienia dziennie od 40 do 60 par obuwia. Obecnie coraz częściej naprawia się kurtki, paski, torby i plecaki.
Praca od szóstej do szóstej
Pan Piotr pracuje jak mówi „od szóstej do szóstej, czyli sześć godzin dziennie”. Przyjeżdża do pracy na 06:00 rano chociaż zakład otwiera dopiero o 08:00. Oficjalnie pracuje do 16:00 ale i tak dziennie kończy pracę około godziny 18:00. Poza tym zorientowani klienci, gdy tylko zobaczą zapalone w warsztacie światło, pojawiają się przed otwarciem lub po jego zamknięciu.
W soboty bardzo popularne są usługi ekspresowe – klienci przynoszą swoje buty w drodze na targ, po zakupach wracają po odbiór naprawionego obuwia – mówi szewc.
Stare maszyny są najlepsze
Pan Piotr pomimo tego że mieszka w podrybnickich Chwałęcicach przyjeżdża do pracy nawet w niedzielę żeby podkręcić o kilka obrotów maszynki do rozciągania butów. Szkoda, żeby buty założone do rozciągania czekały od soboty do poniedziałku – mówi.
W warsztacie korzysta głównie ze starych prostych i sprawdzonych maszyn. Chociaż coraz gorzej z częściami zamiennymi do nich – mówi. – Wolę pracować na tym sprzęcie niż na nowych, bardzo drogich i nie tak wytrzymałych maszynach – kończy.
Adam Hiltawsky
You must be logged in to post a comment.