Tomasz Kuczyński, mistrz Polski florystów gościł w Turzy Śląskiej na pikniku charytatywnym Floryści, artyści i sportowcy dzieciom. Udało nam się z nim porozmawiać o tej dość nietypowej dla mężczyzny, jakby się wydawało, profesji, o kolejnych stopniach kariery i cenach wiązanki w jego kwiaciarni.
Co pana skłoniło, aby przyjechać do Turzy Śląskiej?
Tak się składa, że od prawie pięciu lat współpracuję z firmą Rekpol, (sponsor współorganizator pikniku) a już jako trzynastolatek byłem na pierwszej imprezie, pokazie florystycznym, który firma organizowała. Jestem z nią mocno związany i popieram wszystkie ich inicjatywy.
A tak na co dzień gdzie pan rezyduje? Skąd pan jest?
Ciężko powiedzieć. Staram się mieszkać w Krakowie, ale częściej w busie i pociągu. Ciągle podróżuję po Polsce, prowadzę pokazy, szkolenia, wszystko, co związane z kwiatami.
Co pana skłoniło do układania kwiatów?
Tak się jakoś potoczył mój los. Kiedyś zacząłem układać kwiaty w kościele. Coraz więcej osób zaczęło się tym interesować. Poszedłem na szkolenia. Byłem mocno chwalony przez prowadzących szkolenia. Wystartowałem w mistrzostwach Polski. I po tym, jak zdobyłem swoje pierwsze mistrzostwo stwierdziłem, że chyba mi to dobrze wychodzi, że to jest moja droga. I tak już się to potoczyło.
Układanie w kościele, ale co konkretnie?
Robiłem dekoracje ołtarzy, śluby, dekorowałem na Boże Narodzenie. Ogólnie robiłem wszystko, co związane z dekoracjami w kościele. Później znajomi zaczęli zamawiać u mnie różne rzeczy i stwierdziłem, że czas się szkolić. Bo miałem pomysły, ale nie miałem techniki. Nie wiedziałem jak realizować pewne rzeczy, które mi siedziały w głowie. Poszedłem na profesjonalny kurs. Tam zostałem dostrzeżony. Dodam, że z panią, która prowadziła szkolenie, dziś się dobrze znam, wspieramy się i razem działamy w Stowarzyszeniu Florystów Polskich mającym siedzibę właśnie w Turzy Śląskiej.
Jakim talentem musi się wykazać florysta?
Wieloma talentami (śmiech). Trzeba mieć dużo cierpliwości. Wszystkie manualne zdolności się przydadzą. Kończyłem liceum plastyczne, co bardzo mi ułatwiło pracę z kwiatami, jak planowanie kolorów, formy. Florysta jest i artystą i rzemieślnikiem, więc trzeba być naprawdę dobrym technicznie, żeby wykonywać ten zawód.
Jaka była pana droga do mistrza Polski?
Skończyłem bardzo dużo kursów, szkoleń u polskich i zagranicznych florystów. Nie pamiętam, kiedy wygrałem pierwsze mistrzostwo Polski juniorów, ale ten tytuł zdobyłem dwukrotnie. Potem zająłem trzecie miejsce w Europie. Następnie był konkurs w Portugalii, z którego też przywiozłem do Polski brązowy medal. A kiedy przestałem być juniorem postanowiłem powalczyć z seniorami. I w zeszłym roku na mistrzostwach Polski organizowanych przez Stowarzyszenie Florystów Polskich na Zamku Książ w Wałbrzychu wygrałem.
Czyli pierwszy start w mistrzostwach seniorskich i wygrana?
Znaczy startowałem jeszcze w mistrzostwach organizowanych przez inną organizację i tam zająłem drugie miejsce, przy czym do pierwszego miejsca brakło tylko pół punktu. Można więc powiedzieć, że się otarłem o zwycięstwo i miałem duży niedosyt. Aczkolwiek myślę też, że była to dobra lekcja, że wchodząc do grupy seniorów zająłem drugie miejsce i nie osiadłem na laurach i walczyłem o to, by na mistrzostwa Polski być perfekcyjnie przygotowanym.
Startował pan jako faworyt, czy raczej zwycięstwo odebrał pan jako niespodziankę?
Startowało dużo mocnych osób, mieli świetne rośliny, świetnie przygotowane prace, więc rotacja była bardzo duża. Prac do wykonania było bardzo dużo, raz moje prace zajmowały pierwsze miejsce, niektóre trzecie, inne w ogóle na podium się nie znalazły, więc tak naprawdę do końca nie było wiadomo kto wygra, a nawet kto w ogóle stanie na podium. Więc był to nerwowy czas dla wszystkich. Ale ja dlatego lubię konkursy że jest duża adrenalina i niczego się nie można spodziewać.
To są zawody męskie, mieszane?
Mieszane.
To kogo jest więcej? Pań, panów?
Ciężko powiedzieć.
Może jest pan rodzynkiem?
Nie, nie jestem rodzynkiem.
Przepraszam za pytanie, ale florysta kojarzy mi się z żeńską domeną.
A widzi pan jak to jest. Z fryzjerstwem czy kucharstwem jest tak samo. Niby profesje kobiece, ale myśląc o mistrzu kuchni, to kojarzymy Wojciecha Modesta Amaro. Sławnymi fryzjerami też są mężczyźni. We florystyce jest podobnie. Jesteśmy świeżo po mistrzostwach świata, w których wygrał mężczyzna. W Polsce od kilku lat mistrzami też są mężczyźni.
Na co dzień, prócz szkoleń, pokazów czym się pan zajmuje?
Mam kwiaciarnię w Ustroniu, więc blisko.
To bukiecik chyba majątek u pana kosztuje?
Nie, nie (śmiech). Tak właściwie to zastanawiam się, czy nie ściągnąć dyplomów ze ściany. Wszyscy, którzy wchodzą do kwiaciarni czytając te wszystkie tytuły czują się przygwożdżeni do podłogi i najchętniej by wyszli myśląc, że jest tu potwornie drogo. Ceny są zupełnie normalne, nie winduję ich tytułami, nie miałoby to najmniejszego sensu.
Jest pan młodym człowiekiem, niech się pan pochwali, ile ma lat?
28.
Naprawdę szacunek, i dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
rozmawiał Tomasz Raudner
You must be logged in to post a comment.