W piśmie ukazującym się w Niemczech Zachodnich „Unser Oberschlesien” („Nasz Górny Śląsk”) pojawiło się 17 lutego 1966 roku zaproszenie skierowane do Pietrowiczan mieszkających w Niemczech. Jego autorami byli mieszkający w Republice Federalnej Niemiec Hubert Neumann i Rudi Kaschta. Pisali oni:
„Uwaga z Pietrowic Wielkich. Przybywajcie do Augsburga. Spotkania z Leverkusen i München znów nam dowiodły, że naszą kochaną miejscowość Pietrowice Wielkie – tutaj w nowej ojczyźnie nie zapomnieliśmy. Tylko nielicznym z nas udało się naszą rodzinną miejscowość odwiedzić. Również tutaj chcielibyśmy święcić nasze spotkania, szczególnie ci którzy kilka lub kilkadziesiąt lat nie widzieli swej miejscowości. Wszyscy już pytaliście, gdzie moglibyśmy się spotkać bez przemówień, nie skrępowani różnymi uroczystościami. Chcemy dać zaraz odpowiedz i podkreślić, że spotykamy się 28–19 maja 1966 roku od godz. 14:00 w Augsburgu w restauracji „Sonne”, Gellertstrasse 6. Dojazd z dworca głównego tramwajem nr 1 w kierunku miasta Stdtbergen.
Tam kochani przyjaciele będziemy mogli wymieniać nasze poglądy, odżyją nasze stare wspomnienia, tam będziemy mogli starym przyjaciołom uścisnąć rękę, będziemy mogli wspólnie wypić piwo i wódkę, według zwyczaju w Pietrowicach będziemy mogli się wygadać a nawet potańczyć. Zgłoszenia kierować na niżej wymieniony adres do dnia 20 marca 1966, gdyż musimy wiedzieć ile zapewnić noclegów. Bez zgłoszenia nie można liczyć na zapewnienie noclegu. Do zobaczenia w dniach 28–29 maja 1966 roku w Augsburgu. Wasi przyjaciele: Hubert Neumann i Rudi Kaschta”.
Wróg czai się wszędzie
Ten zwykły prasowy anons wzbudził zainteresowanie i niepokój komunistycznej policji politycznej w PRL. Jego treść przetłumaczył kpt. Łukasz Buła i włączył do założonej już teczki w tej sprawie, której nadano kryptonim „Agitator”. Skoncentrowano się na osobie Huberta Neumanna i jego kontaktach. Oczywiście prowadzono już szerokie działania wymierzone w ruch rewizjonistyczny w Republice Federalnej Niemiec. Wrocławska bezpieka od roku 1954 działała z rozmachem przeciwko Związkowi Wypędzonych w ramach założonej Sprawy Obiektowej o kryptonimie „Ośrodek”. Z drugiej zaniepokojenie wzbudziły kontakty, jakie mogli utrzymywać zachodnioniemieccy działacze, w tym wypadku Hubert Neumann i Rudolf Kaschta z mieszkańcami Pietrowic Wielkich. Oficjalnie oczywiście ich nie zakazywano, ale tajnie, a czasem i jawnie torpedowano, a obywatelom Niemiec i tym, którzy wybrali emigrację utrudniano lub wprost odmawiano zgody na przyjazd w rodzinne strony. Z kolei mieszkańcom wsi, jak wszystkim obywatelm, reglamentowano możliwość wyjazdu. Dodajmy jeszcze, że sprawę „Agitator” prowadzono aż do kwietnia 1984 roku!
Kto może być groźny?
Działania rozpoczęto w 1966 roku od tajnego zebrania informacji o organizatorach spotkania. Służba Bezpieczeństwa byłaby głucha i ślepa gdyby nie agentura zwerbowana wśród miejscowej ludności. Pierwszą informację uzyskano na początku lipca 1966 roku od Tajnego Współpracownika (TW) o pseudonimie „Durynek”. Znał on Rudika Kasztę, tak go nazywał, co świadczy nawet o pewnym stopniu zażyłości, zresztą w doniesieniu pada stwierdzenie, że mieszkał on przed pozostaniem na Zachodzie blisko niego. Zrelacjonował w doniesieniu historię rodzinną emigranta. W Pietrowicach Wielkich Kaszta posiadał własny dom, w którym mieszkał ze swoją matką, która była przed wojną akuszerką oraz ze swoja siostrą.
Wyszła ona za mąż za pochodzącego z Kornicy. Jerzego Benka, rocznik 1928, kierowcę z miejscowej roszarni lnu. Mężczyźni mieli być ciągle ze sobą skonfliktowani, a ich spór czasami tak się zaogniał, że interweniować musiała milicja. Rudolf Kaszta do Niemiec wyjechał około 1954 roku, a przed wyjazdem swoje mieszkanie, czy może część domu, przekazał pod opiekę kierownikowi baru – gospody w Pietrowicach Wielkich – Wyględzie. Dlatego, zdaniem TW, niemożliwe by Benek korespondował z Kasztą, raczej o taki kontakt podejrzewał Wyględę. Informację od TW „Durynek” pozyskał podporucznik
Zdzisław Kątniak, a kierownik baru znalazł się tym samym na celowniku SB.
W doniesieniu uzyskanym od TW o pseudonimie „Zbyszek” mowa jest, że Kaszta utrzymuje, i to na dodatek stalą, korespondencję z Benkiem. W kolejnym zaś donosie „Zbyszek” podaje, że Kaszta wyjechał na stałe do RFN w roku 1956, mieszka w Norymberdze i pracuje jako technik budowlany i ma starać się o zgodę na przyjazd do PRL, chce wówczas uregulować sprawy spadkowe. A przyjechać ma właśnie do Jerzego Benka. TW „Zbyszek” przekazał także szereg informacji o rodzinie i samym Neumannie oraz jego aktywności. Co warte odnotownia, w meldunkach nazwisko zapisywane jest jako Nojman.
Znana rodzina
Przed wojną Neumannowie byli znani i majętni. Pochodzili z Opolszczyzny lub z okolic Katowic. Rodzina posiadała w Pietrowicach restaurację (obecnie siedziba Spółdzielni Gminnej) i słodownię (obecnie Gminne Centrum Społeczno – Kulturalne). Nestor rodu Joachim Neumann miał trzech synów: Haniza, Willego, Karla, który zginął w czasie wojny i Huberta oraz córkę Bertę. Z pozyskanych informaji miało wynikać, że nie należał do NSDAP, zaś brak poparcia dla narodowego socjalizmu miał doprowadzić go do bankructwa. Po II wojnie światowej nie powrócił już do Pietrowic Wielkich, osiadł w RFN. Najbardziej związany z miejscowością czuł się syn Hubert, który zaangażował się w ruch ziomkowski. Był przewodniczącym grupy ojczyźnianej od roku 1959. Organizował zjazdy, wiece oraz spotkania z mieszkańcami PRL, którym udało się wyjechać w odwiedziny do rodzin zamieszkałych w Niemczech Zachodnich. Współpracował z pismem niemieckich raciborzan „Der Ratiborer”.
Z informacji uzyskanych od TW wynikało, że utrzymuje on liczne kontakty korespondencyjne z Józefem Kłobuczkiem, właścicielem gospodarstwa rolnego. Oprócz listów od Neumanna miał otrzymywać także paczki i to raz w miesiącu. Tym samym SB zainteresowała się nim i jego rodziną. Synowie Kłobuczka byli aktywni zawodowo: Józef, pracował na gospodarstwie, a Walter, był ślusarzem w cegielni w Pietrowicach. Na meldunku z doniesieniem TW znalazła się odręczna uwaga pracownika SB, o tym, że nie o Józefa Kłobuczka chodzi a o Franciszka. Błąd ten mógł powstać w trakcie przygotowywania doniesienia TW przez ppor. Jana Pietrzaka, bo raczej TW „Zbyszek” nie popełniłby takiego błędu. Choć widać, że czasem opisuje ojca Huberta, a czasem jego samego mieszając niektóre fakty. Odkrycie pomyłki może świadczyć o dobry rozeznaniu SB wśród mieszkańców Pietrowic Wielkich. W kolejnym donosie pochodzącym z tego źródła mowa jest o korespondencji między Józefem Pandzikiem a jego rodziną mieszkającą w Pietrowicach. Z ojcem Witosem Pandzikiem, siostrą Elżbietą Bernard, która była przez dwa i pół miesiąca w 1965 roku za granicą w odwiedzinach u brata i drugą siostrą o nazwisku Suchanek, wdowy zatrudnionej w Spółdzielni „Jedność”. Inwigilacja mieszkańców zataczała coraz szersze kręgi… cdn.
Beno Benczew
You must be logged in to post a comment.