Do szczęścia nie potrzebują wiele – chwila wolnego czasu, świeże powietrze, woda i kajak. Tłumaczą, że pływanie po rzece czy morzu odpręża jak żadne inne zajęcie. Zazwyczaj lubią różnorodność, eksploatowanie nowych tras, ale mają także miejsca, w które często wracają. To ich oazy spokoju, jak i nowych wyzwań. Z pływania kajakami uczynili w pewnym sensie sposób na życie, który daje im energię i unikalne wspomnienia. Mowa o członkach Klubu Kajakowego Meander, działającego w Chałupkach.
Granica z Czechami, w dodatku z rzeką nieopodal, to wymarzone miejsce aby założyć klub kajakowy. Z tego założenia wyszło kilku pasjonatów tej formy aktywności oraz władze Gminy Krzyżanowice. Około pięciu lat temu w Chałupkach stworzono Klub Meander, którego największą siłę i moc napędową, jak twierdzi obecny prezes Klaudiusz Dawid, tworzy grupa fantastycznych ludzi.
Wielu spośród obecnych członków Klubu znało się jeszcze przed jego powstaniem. Ich drogi krzyżowały się na przykład na spływach i wszelkich imprezach kajakowych na terenie Polski i nie tylko. Środowisko miłośników tego sportu jeszcze kilka lat temu nie było tak duże, jak teraz. Od jakiegoś czasu, jak przyznaje Klaudiusz Dawid, zainteresowanie ogólnie pojętym kajakarstwem wzrasta, a w niemal każdym większym mieście funkcjonują liczne kluby. W tym z Chałupek zarejestrowanych jest grubo ponad stu członków, z czego prężnie działa trzydziestu, może czterdziestu.
Dużo zaangażowania kosztuje ich organizacja Meander Orient Express, czyli własnej imprezy, która od trzech lat gości przy granicy. – Pomysł, aby zrobić coś swojego powstał, jak to zawsze bywa w naszym przypadku, podczas burzy mózgów w szerszym gronie. Początkowo myśleliśmy o zwykłym spływie, ale po jakimś czasie stwierdziliśmy, że aby przyciągnąć jak najwięcej uczestników, musimy wykazać się oryginalnością. Ambitnie postawiliśmy na organizację kilkudniowego wydarzenia, podczas którego na przybyłych czekały liczne atrakcje. Jak zwykle szalone i ambitne pomysły, okazały się najlepsze – śmieje się prezes Klubu, podsumowując w kilku zdaniach tegoroczną edycję imprezy: – Frekwencja dopisała, była zdecydowanie wyższa niż w poprzednich latach. Tym razem duży nacisk położyliśmy na atrakcje adresowane do dzieci. Odwiedziła nas np. grupa sześćdziesięciu najmłodszych z różnych ośrodków pomocowych. Naszym celem było zorganizowanie im pełnego wrażeń weekendu, takich – nazwijmy to – mini wakacji, co oceniając po tym, jak dobrze się bawiły, nam się udało – cieszy się Klaudiusz Dawid. Uczestnicy pochodzili z całej Polski oraz Czech, najwięcej było oczywiście mieszkańców naszego regionu. – Jak zwykle do programu wprowadziliśmy motywy pogranicza. Mamy w swoich szeregach kilku lokalnych patriotów. Zależało nam, aby pokazać piękno obu kultur szczególnie przybyłym z dalszych zakątków kraju – wyjaśnia mój rozmówca, dodając, że Klub Meander łączy z Czechami silna wieź. To m.in. za sprawą współpracy z tamtejszym Klubem Posejdon. – Wspieramy się głównie, jeśli chodzi o sprzęt. Pomagamy sobie także na gruncie logistyki, transportu na niektóre imprezy, wymieniamy się doświadczeniami oraz robimy wspólne obozy.
Co ciekawe wielu członków pochodzi spoza Raciborszczyzny. Mimo iż zazwyczaj w ich miastach funkcjonują podobne grupy, oni wybierają ofertę klubu z Chałupek. – Kluczem do sukcesu jest przyjazna atmosfera, wielu z nas zna się prywatnie, pływają u nas również całe rodziny. Poza wyjazdami organizujemy szkolenia oraz wspomniane wcześniej obozy, w czasie których przekazujemy początkującym podstawy kajakarstwa – mówi Klaudiusz Dawid i kontynuuje: – Atutem jest z całą pewnością malownicza okolica, która stwarza fantastyczne warunki do pływania. Pod nosem mamy praktycznie jeden z najciekawszych odcinków Odry, nie dotknięty ingerencją człowieka. Poza tym dysponujemy własnym sprzętem, w tym trzema światowej klasy amerykańskimi kanadyjkami, który pożyczamy naszym członkom – informuje prezes Klubu Kajakowego Meander, który jest sekcją LKS Chałupki. Na swoim koncie mają wiele nagród, głównie drużynowych. Nie do pobicia są w kategoriach, w których pływa się tzw. kanadyjkami.
Pytam kajakarza co jest najpiękniejsze w tym sporcie. – Każdy pewnie powie coś innego, ale dla mnie to, że można znaleźć się w miejscu, do którego nie każdy jest w stanie dotrzeć, w pewnym sensie poczuć się odkrywcą. Osobiście uwielbiam pływać po rzekach górskich.
W ciągu jednego roku potrafią wybrać się w kilkanaście różnych miejsc. Jeden chętniej wybiera się w góry, inny zakochany jest w kajakarstwie morskim. Gama możliwości sprawia, że nie ma czasu na nudę. Nie rozstają się z kajakiem nawet zimą. – Wówczas wynajmuje przynajmniej raz w tygodniu basen – zdradza prezes. – Pływamy, gdzie tylko się da. Praktycznie przemierzyliśmy już Europę wzdłuż i wszerz. Przynajmniej raz w roku umawiamy się na daleką, zagraniczną wyprawę. Miejsce wybieramy według ciekawego kryterium: jednego roku jedziemy na północ Europy, kolejnego odwiedzamy południe kontynentu – śmieje się Klaudiusz Dawid i wymienia: – Mamy swoje ulubione rejonu, w które co jakiś czas wracamy. Jednym z ulubionych miejsc kajakarzy jest słoweńska rzeka Socza. To magiczne miejsce, w którym turkusowo-błękitna woda łączy się z białymi wapiennymi skałami. Ostatnio nasi klubowicze odwiedzili Alaskę, byliśmy także na Lofotach w Norwegii, Wyspach Alandzkich w Finlandii, Szkierach w Szwecji, przepłynęliśmy rzeki Wenecji, Grecji, Węgier, wybrzeże Chorwacji. Przed nami wiele ciekawych wypraw – kończy prezes Klubu Kajakowego Meander.
Wojciech Kowalczyk
You must be logged in to post a comment.