Marcin Domoń: Lecę, bo chcę!

Jego pasja dostarcza mu wielu wzlotów i upadków. Zwiększa poziom adrenaliny i zachęca do podejmowania ryzyka. Pozwala poznać wielu wspaniałych ludzi. Pozostawia niezapomniane wspomnienia. O kim będzie mowa w dzisiejszym magazynie? O Marcinie Domoniu, modelarzu i pilocie samolotów zdalnie sterowanych, któremu „latanie” nie sprawia najmniejszej trudności. Wystarczy po prostu chcieć.

Jak rozpoczęła się Twoja historia z samolotami zdalnie sterowanymi?
Na samym początku muszę zaznaczyć, że modelarstwo towarzyszyło mi od dziecka, a to za sprawą mojego ojca, który często brał udział w zawodach. Początkowo nie podzielałem jego pasji, choć programy dotyczące tematyki modelarskiej nigdy nie były mi obojętne. Jednak bardziej od samolotów interesowały mnie samochody, dlatego w wieku 25 lat zdecydowałem się na zakup zdalnie sterowanego auta. Ten niemały wydatek sprawił, że spojrzałem innym okiem na pasję mojego ojca. Zacząłem nieśmiało podpatrywać, jak składa on jeden ze swoich modeli. Gdy zobaczyłem efekt końcowy, zaniemówiłem z wrażenia. Chwilę później udało mi się wykrztusić: „Chcę nim polecieć!”

Jak wspominasz swoje początki?
Można by je przyrównać do mitu o Dedalu i Ikarze. Ojciec, jak Dedal, ostrzegał mnie przed niebezpieczeństwem związanym ze zbyt wysokim lotem, zaś ja, jak Ikar, go nie posłuchałem, co poskutkowało upadkiem po kilku sekundach. Rozbieżność między rzeczywistością, a mitologią widoczna jest w finale: nie spadłem do morza, a do kupy gnoju (śmiech). Po oczyszczeniu modelu okazało się, że jest on niezdatny do użycia. Ojciec na jego przykładzie pokazał mi, jak należy naprawiać samoloty. Ten model darzę szczególnym sentymentem, ponieważ towarzyszył mi przez wiele miesięcy nauki.

Ile czasu uczyłeś się „latania”?
Podstawy pilotażu można opanować w kilka miesięcy, jednak nie możemy mówić o tej dyscyplinie, używając czasowników dokonanych. Latania i pilotażu człowiek uczy się przez całe życie.

Twój pierwszy, własny samolot to?
Model ESA Pfalz.e.v przeznaczony do bitwy powietrznej.

Z jakimi wydatkami trzeba się liczyć?
Ładowarka do baterii kosztuje od 100 do 1000 zł. Z kolei cena aparatury waha się od 200 zł do nawet kilku tysięcy. Osobiście polecałbym zakup droższej, bo będzie nam służyła do każdego następnie kupionego samolotu. Modele elektryczne można już kupić za 200 zł, zaś średniej klasy samolot silnikowy za 2000 zł. Cena ta nie uwzględnia jednak silnika.

 

 

Twoja pasja trochę kosztuje…
Fakt, trzeba się liczyć z wydatkami. Za granicą jest zupełnie inaczej. Można zdobyć sponsorów. Mam nadzieję, że w Polsce też tak kiedyś będzie.

Jak wygląda przygotowanie do lotu?
Przede wszystkim musimy naładować baterie typu modelarskiego (np. LIPO, LIFE, NIMCH), które wcześniej przechowujemy w odpowiednich pojemnikach. Są one potrzebne do aparatury RC, dzięki której możemy sterować modelami. Oprócz tego napędzają nam samoloty elektryczne, za co odpowiada paliwo bezołowiowe w przypadku samolotów spalinowych. Na miejscu startu składamy model. Jeśli jest nowy, to jego pierwszy lot wymaga trymowania. Polega ono na utrzymaniu modelu w stałej pozycji lotu, bez opadania i wznoszenia.

Które modele są bardziej efektowne? Elektryczne czy spalinowe?
Zdecydowanie te drugie. Wytwarzają charakterystyczny dźwięk, można do nich zamontować wytwornicę dymu. To naprawdę robi wrażenie.

Ile czasu poświęcasz swojej pasji?
Najchętniej poświęciłbym każdą wolną chwilę, jednak praca i obowiązki mi na to nie pozwalają. Zawsze jednak znajdę czas na udział w większych imprezach zorganizowanych przez Stowarzyszenie Lotnicze „Skrzydlaty Racibórz”, którego jestem członkiem.

 

Czy modelarze mają jakieś wyznaczone miejsce na ćwiczenia, pokazy?
Do tej pory występowaliśmy na wałach przeciwpowodziowych. Jednak rok temu, dzięki budżetowi obywatelskiemu, Stowarzyszenie rozpoczęło budowę lotniska przy ulicy Adamczyka na Płoni. Prace budowlane potrwają do końca października.

Co zawdzięczasz członkostwu w „Skrzydlatym Raciborzu”?
To Stowarzyszenie podtrzymuje mój zapał do latania. Oprócz pikników, organizujemy spotkania, na których wymieniamy się uwagami czy nowinkami z zakresu szeroko pojętego modelarstwa. Jeśli ktoś nie może uczestniczyć w zjazdach, o wszelkich informacjach dowie się z grupy na Facebooku.

Czy Twoja pasja jest czymś niszowym, czy wręcz przeciwnie: staje się zainteresowaniem coraz większej liczby osób?
Coraz więcej ludzi interesuje się lataniem, ale to też nasza zasługa, bo nie zamykamy się w swoim kręgu. Zapraszamy mieszkańców do uczestniczenia w pokazach itd. Oprócz tego modelarstwo dla początkujących staje się coraz tańsze, bo technika produkcji zaczyna się zmieniać.

Jakimi cechami powinien odznaczać się dobry modelarz i pilot?
Przede wszystkim cierpliwością, koncentracją, precyzją, orientacją w przestrzeni i chęcią do podejmowania ryzyka. To ostatnie może obciążyć kieszeń, bowiem dobrej jakości modele kosztują od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, a najbardziej widowiskowe akrobacje mogą zrównać z ziemią nasz samolot.

Wspomniałeś o technikach. Która jest według Ciebie najtrudniejsza?
Technika akrobacyjna. W jej skład wchodzą beczki, korkociągi, pętle, przeloty nożowe…

To wszystko brzmi dość enigmatycznie…
Bo tego nie trzeba rozumieć. To trzeba zobaczyć!

tekst Aleksandra Piwowarczyk | zdjęcia arch. Marcina Domonia, Paweł OQL Okulowski