Na herbatce u Pana Radka

Mnogość jego pasji przyprawia o zawrót głowy, a umiejętnościami, które posiada, można byłoby obdzielić kilka osób. Dzięki współorganizowanym przez niego spotkaniom z cyklu „Herbatka Pana Radka”, herbatkowi goście poznali wielu utalentowanych przedstawicieli młodego pokolenia artystów, pisarzy, podróżników i muzyków. – Moja filozofia działania opierała się na próbie ukazania szerszej widowni bogactwa kulturalnego. Uwielbiam udostępniać inspirujące zjawiska – wyjaśnia Radosław Truś.


Urodził się w Kędzierzynie-Koźlu, większą część dzieciństwa spędził na Mazowszu, w Płocku. Od dziesiątego roku życia mieszkał na Śląsku, na Opolszczyznę wrócił po studiach medycznych. Później znalazł pracę w Gliwicach, gdzie mieszka do dzisiaj. Jest prawdziwym konglomeratem galicyjskich genów. Jego nazwisko w krajach słowiańskich znaczy: „zając, tchórz”, jego mama z domu to Reizer, czyli podróżnik. Nic więc dziwnego, że od najmłodszych lat Radek niczym zając uciekał od rzeczywistości w podróże.

Nigdy nie pozwolił, aby jego życiem zawładnęła nuda. Nawet teraz, gdy uprawia statyczny, jakby się z pozoru wydawało, zawód lekarza dermatologa, potrafi w sposób ciekawy zagospodarować swoją codzienność. Gdy jego gabinet opuści ostatni z pacjentów, momentalnie zmienia rolę. A ma ich w zanadrzu wiele, z podróżnikiem, przewodnikiem, gawędziarzem, muzykiem, poetą i pisarzem na czele. Jeśli do tego dorzucimy gospodarzenie w gliwickim Klubie Podróżnika działającym przy Politechnice Śląskiej oraz prowadzenie „Herbatki Pana Radka” w Raciborzu, jego doba wypełnia się po brzegi.

pand_radek01

Miłośnikiem szeroko pojętej turystyki został dzięki wujkowi. – Zawsze byłem najmłodszy i najmniejszy w klasie. Uczyłem się bardzo dobrze, ale nie udzielałem się w sporcie. Gdy miałem piętnaście lat, wuj-geograf zabrał mnie na kilka obozów górskich i kajakowych, które organizował. Połknąłem bakcyla i to procentuje do dzisiaj – wspomina z lekkim sentymentem Truś, dopowiadając, że po latach, z olbrzymią satysfakcją mógł pokazać mu odznakę przewodnicką, której nawet on nie posiadał. Przyniósł mu coś jeszcze – ponad trzystustronicowy przewodnik po Beskidzie Małym. – Od 1985 roku staram się przynajmniej raz w tygodniu, przeważnie w weekendy, gdy nie mam obowiązków służbowych, gdzieś wyjechać. Rowerem, na kajaki, na trekking – wszystko jedno, byle spędzić czas aktywnie. Takich wypraw mam już na koncie ponad 1200. Moje ulubione miejsca w Polsce to choćby Chatka Studencka na Adamach nieopodal Suchej Beskidzkiej, szlaki w okolicy Rycerki czy Rajczy, góry Słowacji, którą uwielbiam i z tego powodu zacząłem się nawet uczyć języka – wymienia nasz bohater.

Co ciekawe, nie lubi zapędzać się w daleki świat. Jego podróżnicze aspiracje kończą się na Słowacji, Słowenii, Rumunii i przede wszystkim na Polsce, a konkretniej – na górskich szlakach tych państw. – Byłem w kilku egzotycznych krajach, i wiem już, gdzie nie chciałbym więcej pojechać. Na liście są np. Indie, Maroko, nie odpowiada mi też klimat śródziemnomorski. Widocznie za bardzo jestem związany z naszą rodzimą przyrodą, jestem typowym „zwierzakiem klimatu umiarkowanego” – wyjaśnia z uśmiechem pan Radek.

pand_radek02

Chętnie za to wysłuchuje opowieści innych podróżników. Tak zrodził się pomysł organizacji cyklicznych spotkań przy najszlachetniejszym według wielu napoju. – Pomysł „Herbatki Pana Radka” był taki, aby każde wydarzenie składało się z kilku, mniej lub bardziej, zbliżonych do siebie elementów. Miało to wyglądać tak, że ktoś przychodzi posłuchać o podróży do Chin, a przy okazji ma możliwość zapoznania się z pracami młodego malarza, rysownika czy fotografa, posłuchania muzyki lub poezji itd. Chciałem ukazać ludziom bogactwo kultury, sztuki i rozrywki, scalić je wszystkie tak, aby powstała zgrabna i intrygująca układanka – tłumaczy Radek Truś. Jako miłośnik herbaty, raczył przybyłych gości naparami przyrządzanymi własnoręcznie. – Zależało mi na intymnym i kameralnym charakterze tych spotkań. Zazwyczaj pojawiało się kilkanaście osób, większość przychodziła z ciekawości, ta zaś przeradzała się w comiesięczny rytuał – cieszy się mój rozmówca.

W Kędzierzynie zorganizował 26 herbatek, w Raciborzu rozlewa je od sześciu lat – 11 lutego bieżącego roku odbyła się jubileuszowa 60, tematem przewodnim był Laos, a atrakcją wieczoru koncert młodego ukraińskiego artysty – Artura Kryvycha.

MAD