Rafał Gumienny: Superbohater skazany na…

Batman, Spiderman, Superman – to kultowe postaci fikcyjne będące idolami dla wielu nastolatków. Dlaczego? Być może fenomen tkwi w ich nadludzkiej mocy, którą przypieczętowuje ciało o wyraźnie zarysowanej muskulaturze. Jeszcze do niedawna można by sądzić, że wyżej wymienieni bohaterowie mogą istnieć tylko w ludzkiej wyobraźni, która w późniejszym czasie została przelana na papier i utrwalona w postaci komiksów. Mój dzisiejszy gość, Rafał Gumienny, jest jednak dowodem na to, że superbohaterowie istnieją naprawdę, co ciekawsze – całkiem niedaleko nas.

 

Jak sam siebie określasz – jesteś skazany na siłownię. Ile lat już (w tym) siedzisz?
Czuję się jak skazany, bo moja pasja przerodziła się w nałóg – uzależniłem od siłowni i treningów. Rzecz ma się podobnie z zawodami, na których startuję, bo scena pochłonęła mnie równie mocno. Ile to już lat? Zacząłem amatorsko w 2004 roku w piwnicy kuzyna. Nie miałem wówczas pojęcia o technice i diecie, ale już wtedy złapałem tego bakcyla.

Kto zainspirował Cię do bycia kulturystą?
Nie kto, a co. Były nimi pierwsze zawody amatorskie w Pradze w 2015 roku, na które pojechałem z ciekawości. Zobaczyłem tam bardzo dobrze wyglądających chłopaków i postanowiłem im dorównać, a że miałem już za sobą sporo godzin spędzonych na siłowni, to wystarczyły mi 3 lata, by stać się takim jak oni. Jeśli miałbym kogoś wymienić z moich inspiracji, to byłby to mój trener Michał Żądło – Mistrz Polski z 2017 roku. Z tego miejsca chciałbym mu serdecznie podziękować.

Jak wspominasz swoje początki?
Na pierwsze zawody, Mistrzostwa Śląska w Mysłowicach, pojechałem w 2017 roku. To był ten moment, w którym dostałem największą motywację do działania. Wygrałem wówczas swoją kategorię i zostałem Mistrzem Śląska, a warto nadmienić, że są to jedne z najbardziej prestiżowych imprez w Polsce. Potem niestety było już tylko trudniej. 4. miejsce na Mistrzostwach Polski i takie samo w Ostrawie na Diamond Cup. Sezon zakończyłem ostatecznie 7. miejscem w Katowicach na pierwszym Diamondzie w Polsce, gdzie wśród mojej konkurencji byli reprezentanci takich krajów jak: Arabia Saudyjska, Anglia, Ukraina, Hiszpania i Włochy .

Z jakimi wyrzeczeniami wiąże się Twoja pasja?
Najtrudniejsze w tym sporcie jest trzymanie restrykcyjnej diety. Można zapomnieć o słodyczach, fast foodach itp. Niestety jestem łakomczuchem i czasem nie potrafię się powstrzymać. Druga sprawa to czas spędzony podczas robienia kardio (trening wytrzymałościowy, którego główną funkcją jest poprawa wydolności serca). W ekstremalnych momentach dochodzi do 2h dziennie. Niestety pracę zaczynam o 5 rano, więc muszę wstawać na godzinę ćwiczeń już o 3 w nocy. Sam trening siłowy staje się również bardzo ciężki, gdy w diecie zaczyna brakować węglowodanów.

Jeśli mowa o diecie – jakie znaczenie tu odgrywa?
Można by powiedzieć, że kluczowe, ale przyjęło się, że dieta to 70% sukcesu – reszta to ciężka praca nad sylwetką. Podczas przygotowań zarówno dieta jak i trening muszą być na 100%.

Kulturystyka to drogi sport. Niektórzy zawodnicy wydają miesięcznie średnią krajową na jedzenie i suplementy…
To prawda, ale powinniśmy mieć na uwadze fakt, że większość uczestników tej dyscypliny to ludzie, którzy są dietetykami, trenerami mającymi własne siłownie, więc nie zarabiają małych pieniędzy, co zawdzięczają swojej ciężkiej pracy. Jeśli mowa o zawodach w Polsce, to ze zwykłej miesięcznej wypłaty można tylko pomyśleć o startach. Jeśli ktoś chciałby spróbować swoich sił na scenie międzynarodowej, wtedy wydatki znacznie rosną. Same wpisowe to koszt ok. 200 euro. Należy do tego doliczyć koszt dojazdu do hotelu, nie mówiąc już o diecie, suplementacji, bronzerach.

Jak jest w Twoim przypadku?
W chwili obecnej pracuję za granicą. Tu zarobki są trochę lepsze niż w Polsce i jakoś sobie radzę, by starczyło mi na życie i pasję.

Przygotowanie się do zawodów kulturystycznych wymaga wiele poświęceń. Na kilka dni przed zawodami uczestnicy są odwodnieni i niedożywieni, by ciało prezentowało się jak najlepiej. Czy takie postępowanie nie wykracza poza zdrowy rozsądek?
Według mnie żaden sport, który wykonuje się zawodowo, nie jest zdrowy. W naszym przypadku jest to bardzo mocne wycieńczenie organizmu. Niestety takie są realia i kryteria. Musimy być jak najbardziej „docięci” i tylko w taki sposób jest to możliwe. Chociaż mogłoby się wydawać to bardzo trudne, to w moim przypadku nie do końca takie jest. Na dwa dni przed zawodami czuję się w szczycie formy. Widziałem jednak nieraz, jak na backstagu zawodnicy chodzili bez siły i humoru.

Jesteś Mistrzem Polski w Kulturystyce i Fitness 2018. Jakie to uczucie?
Właśnie mi o tym przypomniałaś. Żartuję oczywiście. Na co dzień już o tym nie myślę, ale jak już ktoś mnie pyta o moje osiągnięcia, to wtedy głowa automatycznie idzie mi do góry i z dumą odpowiadam: „Jestem Mistrzem Polski!”. Po dziś, patrząc na puchar i medal z tych mistrzostw, przypominam sobie jaka to była radość, gdy sędzia wywołał moje nazwisko. Tego się po prostu nie da opisać słowami.

Czy w dzisiejszych czasach możemy jeszcze mówić o kulturystyce naturalnej?
Tak. Do pierwszego startu przygotowywałam się naturalnie i zaznaczę, że udało mi się wygrać. Niestety jeśli powiesimy poprzeczkę wyżej, to wtedy trudno spotkać zawodnika, który jest naturalnie zbudowany. Patrząc na zawody międzynarodowe, takie jak Mr. Olimpia, jest to wręcz niemożliwe, ale twierdzę, że początkujący zawodnicy powinni zaczynać bez przysłowiowej „bomby” i podejść do tego z głową.

Każdy może zostać kulturystą, czy jest to sport dla wybranych?
Według mnie kulturystyka jest sportem dla genetyków, czyli osób, które mają odpowiednie predyspozycje. Jednak praktycznie każdy, kto ma silną wolę i chęć wystartowania, może to robić, ale nie każdy będzie zgarniał medale z zawodów. Czasem lepiej robić coś tylko dla siebie i czuć się w swoim ciele dobrze, bo próbowanie sił na scenie, by pokazać się dla samego pokazania się, nie ma sensu. Szkoda też zdrowia.

Słyszy się o przypadkach, w których zawodnicy mają przerost narządów wewnętrznych spowodowanych zażywaniem hormonów wzrostu. Niemało jest też uczestników, którzy cierpią na niewydolność nerek przez środki diuretyczne. Można wysunąć następujący wniosek: ten sport zagraża zdrowiu.
Tak. Jeśli zawodnik decyduje się na terapię hormonalną, musi być gotów na to, że jego stan zdrowia może sie pogorszyć. Przy dłuższym okresie anabolicznym (okresie wzrostu mięśni) warto robić częściej badania.

Niedawno można Cię było podziwiać na okładce magazynu „Sport dla wszystkich”. Jak wspominasz sesję?
Sama sesja przebiegała bardzo sprawnie i bez najmniejszych problemów. Przygotowania pod sesję trwały 5 tyg, ale było warto – rezultat mnie satysfakcjonuje. Pierwszy raz mogłem poczuć sie trochę jak celebryta, a moment, w którym poszedłem do kiosku i zobaczyłem swoje zdjęcie na okładce gazety – bezcenny. To właśnie daje mi moja pasja i ciężka praca: spełniam swoje marzenia.

Jakich rad udzieliłbyś początkującym kulturystom?
Jeśli zdecydujecie się kiedyś i spróbujecie swoich sił na scenie kulturystycznej, to nie zapominajcie o swoim zdrowiu. One jest najważniejsze i musicie o nie dbać. Nigdy nic na siłę i bez umiaru. Ten sport jest dla ludzi z mocnym charakterem i silną wolą – jeśli tacy jesteście, zapraszam do grona „skazanych”.

Aleksandra Piwowarczyk