Stan Wojenny w Raciborzu. Julian Dębski – internować!

Była jeszcze noc. Spałem, kiedy milicjanci wywalili z hukiem drzwi mojego mieszkania i siłą wywlekli mnie z łóżka. Zdążyłem się tylko ubrać, ogolić się już mi nie pozwolili. Sprowadzili mnie na dół, zapakowali do samochodu i wywieźli. Tak po prostu, bez żadnych wyjaśnień – wspominał pierwszą noc stanu wojennego raciborzanin Julian Dębski.


Komuniści przygotowywali się do rozprawy z Solidarnością jeszcze przed powstaniem związku w sierpniu 1980 r. Chociaż propaganda twierdziła, a wielu mieszkańców miasta w to wierzyło, że stan wojenny wprowadzony 13 grudnia 1981 roku jest konieczny z uwagi na rosnący radykalizm działaczy związkowych i niszczące gospodarkę strajki. Jednak pierwsze decyzje o aresztowaniach zapadły nie na jesieni roku 1981, a pod koniec roku 1980. W niektórych zakładach organizacje związkowe nie zdążyły się jeszcze nawet dobrze zorganizować. Celem władz było uderzenie w najaktywniejszych, a co za tym idzie, zastraszenie pozostałych. W Raciborzu przykładem osoby, którą umieszczono na jednej z pierwszych list osób do zatrzymania był Julian Dębski. Urodził się w Żarnowcu w 1920 roku i w czasie wojny walczył w szeregach Armii Krajowej w 106 Dywizji Piechoty, która operowała na terenie Małopolski. Taki życiorys sprawiał, że aż do końca upadku komunizmu podlegał jawnej i tajnej kontroli oraz prześladowaniom.

W pierwszym szeregu

Wniosek o zatrzymanie związkowca nosi datę 5 listopada 1980 roku. Opracował go sierżant Adam Misiaszek z raciborskiej SB, który tajnie nadzorował RAFAKO, fabrykę, w której pracował Dębski. We wniosku funkcjonariusz przytoczył pochodzenie, status społeczny, itp. oraz życiorys związkowca, uwypuklając jego przekonania i poglądy. Wrogość do komunizmu oraz to, że wprost negował panujący w Polsce ustrój, scharakteryzował go jako przeciwnika sojuszu PRL z ZSRR negującego polityczną linię partii i rozpowszechniającego fałszywe wiadomości o Katyniu. O poglądach Juliana Dębskiego wiedziano od licznej agentury, która była zwerbowana w RAFAKO. Tajny Współpracownik SB o pseudonimie „Urban” donosił, że kolega Dębski negatywnie oceniał politykę władz partii, sytuację gospodarczą PRL, czy przymusową przyjaźń ze Związkiem Radzieckim, a odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską obarczał Sowietów. Starszy inspektor SB Adam Misiaszek konkludował we wniosku o zatrzymanie, że w sprzyjających okolicznościach związkowiec może być, jak to określił, „inspiratorem wrogich wystąpień”. Dokument został zatwierdzony przez przełożonych 12 listopada 1980 r., a na wniosku znalazła się adnotacja: „kwalifikuje się do zatrzymania prewencyjnego”.

Sytuacja jednak wymknęła się komunistom spod kontroli i odtąd czekano na odpowiedni moment, by uderzyć w samoorganizujące się społeczeństwo. To dało narodowi 16 miesięcy względnej wolności i samorządności. W tym czasie ludzie lojalni Moskwie w dalszym ciągu zbierali i analizowali informacje, prowokowali konflikty na terenie całego kraju, władza grała na zmęczeniu społeczeństwa. W Raciborzu także przygotowywano się do zduszenia oporu społecznego i aresztowania działaczy. Sierżant Misiaszek sprawdził miejsce zameldowania związkowca i ustalił, że mieszkanie znajduje się na II piętrze przy ul. Długiej, mieszka samotnie, nie ma telefonu, a urlop wypoczynkowy już w tym roku wykorzystał. Na sporządzony odręcznie szkic okolicy funkcjonariusz naniósł najważniejsze punkty odniesienia, by resortowa grupa operacyjna łatwo mogła trafić i miała rozeznanie w terenie. SB miała także do dyspozycji plan mieszkania wykonany przez TW „Urbana”. Dodatkowo rozpoznano sąsiadów, sprawdzono całe rodziny z nr: 20/1, 20/2, 20/3, 20/4, 20/5, 20/7. Były to rodziny: Adamik, Moiczek, Grzesik, Boguc, Cieśla, Koczy, Luleczko, Sienkiewicz, Stankiewicz, Bartoszewicz i Mazur, łącznie 26 osób. Ustalono ich dane osobowe, miejsca pracy lub nauki, sprawdzono czy byli karani i co znajduje się na nich w archiwach resortu. Przed internowaniem przygotowano także dwa dokumenty. Pierwszym była decyzja o internowaniu podpisana przez komendant wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej, drugim nakaz zatrzymania i doprowadzenia.

img_4936

Internowanie

W grudniową noc związkowiec z RAFAKO został zaskoczony nad ranem przez grupę dowodzoną przez starszego sierżanta Mirosława Krzycha i przewieziony do komendy w Rybniku, a stamtąd do ośrodka dla internowanych umiejscowionego w więzieniu w Jastrzębiu-Zdroju Szerokiej. 61-letni akowiec został zdaktyloskopowany i zapoznany z więziennym reżimem. To był szok dla zatrzymanych i pierwsze tygodnie były dla nich bardzo trudne. W więzieniu działała grupa operacyjna SB pod dowództwem kpr. Skowrońskiego, w pierwszym okresie bezpiece udało się złamać niektórych z zatrzymanych, inni byli tego świadomi i panowała wzajemna nieufność wśród osadzonych. Jak wspominał Julian Dębski, „bano się rozmawiać, nie wiedzieliśmy co nas czeka. W Boże Narodzenie ktoś namalował kawałkiem węgla na ścianie baraku choinkę. Nowy Rok powitaliśmy w smutku”. W tym czasie raciborzanin złożył odwołanie od decyzji o internowaniu wskazując na swój wiek oraz uznał, że internowanie było zwykłą pomyłką lub pomówieniem ze strony źle ustosunkowanych wobec niego osób. Podpisał deklarację lojalności i złożył krótkie wyjaśnienia w trakcie przesłuchania przed mł. chor. Adamem Struzikiem.

Obóz w Darłówku

W połowie stycznia 1982 wraz z dwoma współwięźniami przewieziono go do Strzelec Opolskich, a rankiem następnego dnia do ośrodka dla internowanych w Darłówku na Pomorzu. Tak wspominał drogę: „Po kilkugodzinnej nocnej podróży transport dotarł do Strzelec Opolskich. Reszta nocy w dwuosobowej celi, rano znów do ciężarówki, znów bez słowa wyjaśnienia. Tym razem ciężarówka była pełna ludzi, do środka dostawały się spaliny. Sporo z nas wymiotowało, niektórzy mdleli. Jechaliśmy kilkanaście godzin, aż dotarliśmy do Poznania”. W Darłówku internowany poznał m.in. Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego, których również zamknięto w tym miejscu. Kolejne odwołanie złożył pod koniec lutego 1982 roku pisząc, że w Solidarności był szeregowym członkiem i nie prowadził żadnej szkodliwej działalności. Warunki w „internacie”, jak nazywano potocznie ośrodki odosobnienia, oceniał jako znośne, osadzonych mogła odwiedzać rodzina. Chociaż oczywiście w czasie stanu wojennego umiejscowienie obozu na drugim końcu Polski było olbrzymią trudnością.

img_4934

Na „wolności”

Jedną z dokuczliwych szykan był zbyt krótki spacer, codziennie przysługiwało tylko 120 kroków, a wyżywienie było wprost fatalne. Jak wspominał po latach Julian Dębski: „Karmili nas zupą z liści kapusty z nielicznymi ziemniakami, czasami po trzy kluski dali. Dopiero po jakimś czasie pozwolono na pomoc Czerwonego Krzyża i warunki się polepszyły”. Decyzja o uwolnieniu raciborzanina zapadła dopiero 9 czerwca 1982 roku. Komisja w składzie kpt. Stanisław Kostyra, kpt. Andrzej Złocki i kpt. Roman Surniak wnieśli z urzędu o uchyleniu decyzji o internowaniu. W uzasadnieniu pisali: „Zachowanie się internowanego w ośrodku odosobnienia pozwala sądzić, iż jego postawa i dalsze postępowanie, będzie zgodne z obowiązującym w kraju porządkiem prawnym i nie będzie stanowić zagrożenia dla spokoju społecznego i bezpieczeństwa państwa. Podpisał oświadczenie o lojalności i przestrzeganiu porządku prawnego PRL”.

W czasie pozbawienia wolności w fabryce pan Julian stracił swoje stanowisko pracy, z obniżeniem pensji włącznie. Odwołania i skargi nic nie pomogły, a z-ca dyrektora inż. Janusz Maroń „wyjaśniał” pracownikowi, że zmiany spowodowane są powszechnym obowiązkiem obrony PRL, a decyzje kierownika jednostki zmilitaryzowanej, jaką stało się RAFAKO po 13 XII 1981 roku, są ostateczne.

Był w dalszym ciągu szpiegowany i kontrolowany przez kilka osób zwerbowanych w jego otoczeniu, zbierano informacje pomimo niewłączenia się w działalność konspiracyjną. Donosili na niego przede wszystkim TW „Urban” i TW „Kazimierz”, korzystano także z innych osobowych źródeł informacji: Kontaktów Operacyjnych o inicjałach W.T. i K.M. oraz Kontaktu Służbowego – S.T. Co jakiś czas, zwłaszcza przed patriotycznymi rocznicami, przeprowadzane były rozmowy ostrzegawcze. W czerwcu 1985 roku Julian Dębski przeszedł na emeryturę. Jednak działania represyjne wobec niego trwały nadal, łącznie z tajną kontrolą korespondencji, która trwała do końca 1985 roku.

Beno Benczew