Znany raciborski dokumentalista Adrian Szczypiński nakręcił swój nowy film. Traktuje o kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Premiera odbędzie się w okrąglaku 18 października po niedzielnej mszy wieczornej.
Dlaczego podjąłeś się realizacji tego filmu? Czy zdecydowałeś się od razu (na podstawie czego), czy miałeś jakieś wątpliwości (jakie)?
Po pierwsze – architektura. Kościół NSPJ to wyjątkowe dzieło sztuki. Mamy w Raciborzu wiele przykładów modernizmu, ale ten obiekt zapiera dech swoją precyzją, surową elegancją i konsekwencją, z jaką Otto Linder zaprojektował tę świątynię. Po drugie – sentyment. Okrąglak to kościół mojego dzieciństwa, a człowiek z wiekiem coraz bardziej lubi wracać do wspomnień. Tak więc po latach, przy użyciu kamery, postanowiłem ten sentyment i tę fascynację przefiltrować przez własne możliwości twórcze dzięki filmowi dokumentalnemu. Jako autor jak zwykle odpowiadałem za scenariusz, reżyserię, zdjęcia, montaż, światło i dźwięk, natomiast jako producent połączyłem siły z Wojciechem Mitręgą z Archiwum Państwowego w Raciborzu. Razem odpowiadaliśmy za stronę organizacyjno-techniczną. Oprócz tego pomagało nam wiele osób, które oczywiście zobaczą swoje nazwiska na napisach końcowych.
Czy to film o dziejach budynku czy parafii, zwłaszcza ludzi ją tworzących od księży po wiernych?
Historia dzielnicy Nowe Zagrody, bryły kościoła i stworzonej wokół niego parafii przenika się nawzajem i tworzy jedną nierozerwalną całość. Nie można skutecznie opowiadać o okrąglaku i jego historycznych przełomach bez uwzględnienia wpływających nań dziejów najbliższej okolicy. Dlatego w filmie zobaczymy np. unikalne fotografie ze stawiania wieżowców na ul. Katowickiej, bo nowe osiedla napędziły parafii nowych wiernych, a to wymusiło nowe formy działań duszpasterskich. Na dziesiątkach archiwalnych fotografii widać dawnych księży i rzesze parafian. Z drugiej strony nakręciliśmy wiele współczesnych uroczystości parafialnych i jestem pewien, że wielu obecnych parafian zobaczy się w filmie, a to zaprocentuje w przyszłość i za wiele lat ktoś wróci do tych nagrań, by zobaczyć siebie młodszego lub kogoś już nieżyjącego ze swego otoczenia. Film pokazuje historię, ale i sam stanie się źródłem historycznym.
Czego mogą spodziewać się widzowie po tym obrazie?
Poznania historii kościoła i parafii NSPJ, przybliżenia niezwykłej architektury okrąglaka, rozwiązania symboliki zaklętej w rzeźbach i figurach, zobaczenia w pełnym świetle miejsc, do których bez zgody proboszcza wejść niepodobna, obejrzenia fragmentów mszy po łacinie oraz porównania naszego kościoła z innymi okrąglakami Otto Lindera, m.in. najbliższego nam w Bytomiu. Trzeba nadmienić, że bogato zilustrowana archiwalnymi fotografiami historia kościoła, zajmująca ponad połowę filmu, jest podana w niezbędnym skrócie. Po niemal pełną informację trzeba sięgnąć do słynnej książki o historii NSPJ, pióra Janusza Nowaka i Pawła Newerli, wydanej jeszcze za czasów niezapomnianego proboszcza Jurczyka. „Niemal”, gdyż z racji daty wydania, nie ma w niej ostatnich kilkunastu lat. Na potrzeby scenariusza, doprowadzonego do roku 2015, te lata rekonstruowałem na podstawie kronik parafialnych. W filmie będą ponadto takie ciekawostki, jak nagranie głosu ks. Jana Posta, pierwszego proboszcza NSPJ, czy też dwa filmowe fragmenty z ks. Jurczykiem. Dla starszych parafian będzie to zatem okazja do odświeżenia wspomnień.
Jak podchodzisz do premiery w kościele? To kolejna lokalizacja gdzie pierwszy raz prezentujesz swój obraz. W czym może być inna od wcześniejszych?
Każdy mój film miał premierę gdzie indziej. Czasami miało to związek z tematem filmu, czasami decydowały względy czysto praktyczne. Nie wyobrażam sobie, żeby premiera filmu o okrąglaku mogła odbyć się gdzie indziej, niż w tej jedynej raciborskiej rotundzie.
Jakie niecodzienne w Twojej pracy sytuacje towarzyszyły produkcji tego obrazu?
Pomimo wpisanej w istotę tej świątyni surowości, zaskoczyła nas ilość obiektów, które trzeba pokazać. Faktycznie – z punktu widzenia wiernego nie widać wszystkiego i żeby dostrzec więcej, trzeba z bliska obejrzeć każdy detal prezbiterium. Było też drugie zaskoczenie. Pewnego dnia zauważyłem brak kilku ważnych detali wystroju wnętrza, m.in. jednej wiecznej lampki, niskich wrót z balasek, zestawu świeczników z ołtarza i lampy przytwierdzonej do filara. Proboszcz ze spokojem wyjaśnił, że to nie złodzieje, że te przedmioty pojechały do Wrocławia na wystawę poświęconą twórczości Ericha Adolfa, słynnego niemieckiego złotnika, który wykonał także wspomniane elementy do kościoła NSPJ. Zdrętwiałem. Ta decyzja przez kolejne cztery miesiące zmusiła mnie do takiego kręcenia wnętrz, aby nie było widać braku wypożyczonych przedmiotów. W praktyce wszystkie szerokie plany ołtarza wykonałem dopiero na końcu etapu zdjęciowego, kiedy przedmioty wróciły na miejsce.
Jak wyglądała współpraca z proboszczem? Była twórcza współpraca czy irytujący nadzór?
Współpraca z ks. Rogalskim była wzorcowa. Od początku miał do nas pełne zaufanie, zgadzał się na wszystko, udzielał wszelkiej pomocy i do niczego sie nie wtrącał, wychodząc z założenia, że to my się mamy znać na kręceniu filmu, a nie on. Ale kiedy kończyły się nasze możliwości, sam chwytał za telefon i załatwił np. zgodę na realizację zdjęć w kościele w Bytomiu. Na początku był trochę zdziwiony, kiedy po kilku pierwszych kręceniach my przychodziliśmy na kolejne, bo nie zdawał sobie sprawy, ile pracy kosztuje wykonanie setek precyzyjnych ujęć w ruchu.
W czym realizacja różniła się od poprzednich produkcji?
W tym filmie nie ma bohaterów, postaci mówiących przed kamerą. Wyszliśmy z założenia, że wspomnienia związane z miejscem sakralnym to bardzo delikatna i osobista sprawa i nie ma niezawodnego klucza, wg którego można byłoby dobrać właściwe osoby do występu przed kamerą. Dlatego całość spoczywa na bezpiecznej narracji lektorskiej i na dźwiękach z uroczystości parafialnych. Druga różnica była czysto produkcyjna – Wojtek i ja mieszkamy niemal w sąsiedztwie
kościoła i żaden z nas jeszcze nie miał tak blisko do głównego obiektu zdjęciowego. Niezwykły był też fakt nagrania muzyki do filmu, autorstwa Arkadiusza Popławskiego, mistrza organowego, pochodzącego z Raciborza.
Czy to najbardziej zaawansowany technologicznie Twój film? Zdjęcia z drona to nowość? Jak je traktujesz?
Jeśli chodzi o technikę zdjęciową, o sposoby prowadzenia kamer, jest to faktycznie szczyt moich możliwości. Takie było zresztą założenie – z formalnego punktu widzenia film miał być dopieszczony w każdym szczególe. Po raz pierwszy miałem do dyspozycji kran kamerowy, czyli 3-metrowy wysięgnik z kamerą na końcu, zmotoryzowany slider, umożliwiający timelapsy (ujęcia przyspieszone) z kamerą w ruchu, 90% zdjęć nakręciłem lustrzankami z różnymi obiektywami oraz korzystałem z miniaturowej kamery GoPro, którą można schować niemal wszędzie, co przydało się przy mszach trydenckich i kręceniu procesji Bożego Ciała. Natomiast zdjęcia lotnicze z drona już miałem w moim poprzednim filmie „Matka Polka”. W filmie o NSPJ jest ich jeszcze więcej, część wykonała rok temu ta sama zaprzyjaźniona ekipa co wcześniej, czyli Ario Reklama Latająca, część niedawno nakręciłem osobiście moim prywatnym dronem. Istotną nowością są za to zdjęcia z drona… wewnątrz kościoła! Proboszcz zgodził się na tak karkołomny zabieg, samo latanie pod kopułą było wyjątkowym technicznym wyzwaniem, ale efekt końcowy jest znakomity.
Jeśli inne parafie zaczną się teraz zgłaszać po „kopie” filmu o NSPJ to podejmiesz się każdej realizacji czy będziesz wybierał?
Wspólnie z Wojtkiem zdecydowanie odcinamy się od robienia filmów „na zamówienie”. Realizujemy tylko te tematy, które nas interesują. Każdy film to ogromny wysiłek i tylko radość z odkrywania historii naszego miasta jest w stanie zrekompensować wszelkie trudy i koszty, które przecież sami ponosimy. Ujmując sprawę wprost – jeśli inne parafie będą chciały mieć podobny film, niech poszukają innego wykonawcy. NSPJ to nasz kościół, dlatego zrobiliśmy o nim film.
Co chciałbyś usłyszeć od widzów po premierze by czuć się zadowolonym?
To samo, co słyszałem po premierach moich poprzednich filmów – że można taką historię opowiedzieć w ciekawy sposób. Ale także zdziwienie, że miejsce tak często odwiedzane może jeszcze kryć jakieś tajemnice, że uczestnictwo w cotygodniowej Eucharystii nie wyczerpało wiedzy na temat tego kościoła, a film te braki uzupełnił.
Jak będzie można obejrzeć film poza premierą w kościele?
To bardzo ciekawe, ponieważ zdjęcia do filmu będą realizowane także… w dniu jego premiery i później! To nie żart. Premiera jest przecież powiązana z 80-leciem poświęcenia kościoła. Uroczystości rocznicowe będą odbywać się na przestrzeni dwóch tygodni. To, co wówczas nakręcimy, zostanie wmontowane do filmu dopiero w jego wersji DVD. Na premierze będzie wszystko oprócz 80-lecia. Na DVD będzie komplet. Płyty w limitowanej ilości będą dostępne na plebanii na przełomie listopada i grudnia. Można się na nie zapisywać już po premierze, czyli od 18 października.
Mariusz Weidner
You must be logged in to post a comment.