Eugeniusz Kalkowski – zegarmistrz, który czasu nie liczy

Eugeniusz Kalkowski pochodzi z rzemieślniczej rodziny. Urodził się w Kamieniu (dziś dzielnica Rybnika), od lat mieszka w Boguszowicach. Ojciec był ślusarzem, jego bracia tokarzem i stolarzem. On sam miał być budowlańcem, ale po kilku dniach spędzonych na budowie stwierdził, że to nie dla niego.


Zamiłowanie do precyzji

Od najmłodszych lat interesowały go prace precyzyjne. Będąc w mieście często kręcił się pod witrynami zakładów zegarmistrzowskich, podglądając przez szybę, co dzieje się w środku. W chwili ukończenia szkoły podstawowej wiedział już kim chce zostać. Wkrótce nawiązał kontakt z bratem Wawrzyńcem (Aleksandrem Podwapińskim) z Niepokalanowa, zakonnikiem, którego śmiało można nazwać ojcem polskiego zegarmistrzostwa po II wojnie światowej. W monumentalnym 12 tomowym cyklu podręczników wydawanych od 1948 roku zawarł całą niezbędną wiedzę służącą wielu pokoleniom zegarmistrzów.

Trzy lata w kolejce po naukę

Problem polegał na tym, że wówczas zegarmistrz mógł mieć tylko jednego ucznia, a działających warsztatów nie było zbyt wiele. Jego ojciec miał znajomego zegarmistrza – Augusta Ryszkę w Rydułtowach. Kiedy się z nim spotkali, okazało się, że właśnie przyjął na praktykę swojego syna i Pan Eugeniusz musi poczekać 3 lata na swoją kolej. To jednak nie zraziło młodego człowieka, postanowił skończyć szkołę zawodową w Rybniku („mechanik” przy ul. Kościuszki). Uzyskawszy dyplom tokarza zgłosił się do znajomego zegarmistrza i tak rozpoczęła się jego wielka przygoda z tym zawodem, która trwa do dzisiaj.

Od czeladnika do mistrza

Po 3,5 roku terminowania w zawodzie zdał egzamin czeladniczy, po kolejnych 6 latach pracy otrzymał dyplom mistrzowski. Pan Eugeniusz zajmuje się naprawą zegarków – od tych najmniejszych do potężnych czasomierzy znajdujących się na wieżach kościołów, ratuszów, muzeów itd. Śmieje się, że naprawiając czy regulując taki ogromny zegar wieżowy oprócz wysiłku fizycznego związanego z samym dotarciem na wieżę, trzeba się naprawdę postarać, ponieważ taki zegar ogląda cała okolica a nie tylko jeden człowiek, nosząc go na nadgarstku.

Mistrz tokarki

O precyzji, cierpliwości i dokładności w pracy zegarmistrza nikogo nie trzeba przekonywać. Jednak kiedy mam okazję obserwować jego pracę na ręcznie napędzanej szwajcarskiej tokarce zegarmistrzowskiej, polegającą na toczeniu np. wałeczka grubości poniżej 1 mm, to nie mogę wyjść ze zdumienia, że taka operacja jest w ogóle możliwa. Oprócz naprawy zajmuje się serwisowaniem, odtwarzaniem elementów starych mechanizmów, renowacją drewnianych obudów zegarowych, jak również budową współczesnych zegarów kwarcowych dla wielu instytucji publicznych. Kilka lat temu wykonał zegar słoneczny umiejscowiony na elewacji wieży rybnickiego ratusza. Jego działalność nie ogranicza się tylko do rejonu Rybnika. Pracował w wielu miejscach, między innymi w Szczecinie, Międzyzdrojach, Skoczowie czy Marklowicach.

Pierwszy zegarmistrz Śląska

W rybnickim muzeum stworzył kolekcję starych zegarów, które często zalegały na strychu, czy niszczały w szopie. On je odrestaurował i przekazał kolekcję muzeum.
Na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków zajmuje się również katalogowaniem starych zegarów wieżowych na terenie całego Śląska. W obecnej chwili jest najstarszym rybnickim rzemieślnikiem – prowadzi swój warsztat nieprzerwanie od 1964 roku. Pytany o to co sprawia mu największą radość w tym zawodzie – odpowiada – wszystko.

Kiedy rozmawiamy o jego profesji, czuje się że w jego przypadku zawód stał się pasją na całe życie, a praca którą wykonuje, daje mu niesłabnącą satysfakcję i radość.

Adam Hiltawsky