Raciborska Grupa Outdoorowa. Adrenalina, sport i wspólne wyprawy

Rzadko doskwiera im nuda. Potrafią w stu procentach aktywnie zagospodarować swój wolny czas. I to nie na siedzenie przed telewizorem, ale na podróże połączone ze sportem. Jednodniowy wypad na wspinaczkę w Alpy? Nie ma sprawy. Nocny marsz wypełnionym ciemnością lasem? Od zaraz. A gdyby tak zamiast leśnego spaceru, przemknąć między drzewami rowerem? Żaden problem! Członkowie Raciborskiej Grupy Outdoorowej skupiającej uzależnionych od adrenaliny pasjonatów przygód i ruchu zdają się nie bać nawet najtrudniejszych wyzwań.


Pochodzą z różnych środowisk. Niektórzy poznali się dzięki Grupie. Jedną z nielicznych rzeczy, jaka ich łączy jest sport. Niemal każdy z nich uprawia inną dyscyplinę, dzięki wspólnym wyjazdom jeden zaraża swoją pasją drugiego. Wśród nich są osoby zajmujące się od lat wspinaczką górską, nurkowaniem, jazdą rowerem górskim, trekkingiem, bieganiem czy spadochroniarstwem. – W swoich szeregach nie mamy chyba jeszcze tylko pilota – śmieje się jeden z założycieli Raciborskiej Grupy Outdoorowej, Dariusz Zygadło, którego konikiem od bardzo dawna jest jazda rowerem górskim. – Czasami zdarza nam się wybrać wspólnie na narty, pojeździć na rolkach czy wyruszyć na spływa kajakowy. Oczywiście nie jesteśmy mistrzami w żadnej z tych konkurencji. Dla nas nie liczą się wyniki, lecz dobra zabawa – kontynuuje pan Dariusz, a Grzegorz Kawalec opowiada, jak powstawała Grupa. – Wszystko zaczęło się od rowerów górskich. Założyliśmy stronę internetową, na której dokumentowaliśmy różnego rodzaju wyprawy. Po jakimś czasie najbardziej interesującym elementem strony stało się forum, na którym zaczęła udzielać się sporo raciborzan i nie tylko. Od słowa do słowa utworzyła się nieformalna grupa osób, które zaczęły umawiać się na wspólne wypady – wspomina wydarzenia sprzed niemal 10 lat Grzegorz Kawalec, który jest między innymi siatkarzem raciborskiej ligi amatorskiej.

04

– Naszą tradycją stały się wyjazdy rowerowe. Co niedzielę o godzinie 9.00 spotykaliśmy na raciborskim rynku, skąd ruszaliśmy w drogę. Z czasem grupa była coraz większa – mówi Dariusz Zygadło, który poza jazdą na rowerze uwielbiał wówczas bieganie, między innymi na maratońskim dystansie oraz długie trekkingi, survival i wyprawy ściśle związane z nawigacją. – Nie ukrywam, że wkręciłem kilku chłopaków w dłuższe marsze – zdradza z uśmiechem pan Darek i kontynuuje: – Przez lata zrobiliśmy dobre kilkaset kilometrów wokół Raciborza. Czasami wpadaliśmy na szalone pomysły, jak choćby wtedy, gdy pojechaliśmy pociągiem do Kędzierzyna-Koźla i stamtąd, przy pomocy map, wracaliśmy lasami do domu.

Panowie przyznają, że najwięcej uroku mają nocne wyprawy. Jak twierdzą, wszystko wygląda wtedy inaczej. Swój majestat pod osłoną nocy ukazują przede wszystkim góry, w które nasi bohaterowie wyprawiają się regularnie. Po zachodzie słońca obeszli wiele polskich, ale i zagranicznych szlaków.

Jak ocenia Zygadło, utworzenie Raciborskiej Grupy Outdoorowej było strzałem w dziesiątkę. – Dzięki temu wielu jej członków otworzyło się na wiele dyscyplin, których zapewne nigdy by nie posmakowali. Na przykład dzięki Michałowi odważyliśmy się na wspinaczkę górską. Złapaliśmy bakcyla i teraz wiele wyjazdów podporządkowujemy właśnie tej aktywności – mówi pan Dariusz. Najbardziej doświadczony w wspinaczce jest właśnie Michał Miczek, który zajmuje się nią od czasów szkoły podstawowej. Jednym z ostatnich jego wyczynów była próba wspięcia się na Matterhorn. Niestety z powodu pogarszających się warunków pogodowych raciborzanin zaledwie kilkaset metrów przed szczytem musiał przerwać próbę.

Każdy z członków Grupy mógłby posłużyć jako bohater osobnego artykułu. Najmłodsi śmiałkowie mają kilkanaście lat, najstarszemu – Zibiemu, jak mówią o nim moi rozmówcy – stuknęła już 60., ale jak dodają, ma więcej werwy niż niejeden młokos. – Dotrzymuje nam tempa, a czasami nawet mamy wrażenie, że jest od nas wytrzymalszy i sprawniejszy – mówią z podziwem panowie.

Wachlarz dyscyplin, które uprawiają nasi bohaterowie jest bardzo szeroki. Jak informują, przez jakiś czas Grupa skupiała nawet pasjonatów trialu rowerowego, czyli najbardziej widowiskowego ze wszystkich konkurencji kolarskich. – Kilka lat temu zorganizowaliśmy z Grzegorzem pierwsze w historii Raciborza pokazy tej dyscypliny – wspomina Dariusz Zygadło.

Jeśli chodzi o zagraniczne wyprawy, najczęściej decydują się na wypad do Austrii. – Wielu śmieje się, że w Raciborzu jest podobno grono osób, które wyjeżdżają w Alpy na zaledwie jeden dzień. Tak, to właśnie my – mówią z uśmiechem i kontynuują: – Z naszej perspektywy nie ma w tym nic dziwnego. Wszystko zależy od chęci. Wyruszamy w okolicach 2.00 w nocy, na miejscu jesteśmy nad ranem. Późnej całodzienna wspinaczka, chwila odpoczynku i o 1.00 meldujemy się w domu. Koszt takiego wyjazdu? Nieco ponad 100 złotych. A ile frajdy i wspomnień!

To właśnie dobra zabawa jest w tym wszystkim najważniejsza. – Jeśli ktoś nie ma do siebie dystansu lub nie zna się na żartach to lepiej się do nas nie zbliżać – śmieje się Kawalec i dorzuca. – Traktujemy te wyjazdy czysto rekreacyjnie i turystycznie. W czasie każdego wypadu robimy zdjęcia, kręcimy filmiki, czasem powstaje relacja pisemna. Po latach jest co wspominać.

Mimo pozornie luźnego charakteru wypraw, moi rozmówcy przekonują, że podchodzą do nich z dużą pokorą. – Każdy wyjazd planujemy odpowiednio wcześniej. Sprawdzamy trasę, kalkulujemy, jaki sprzęt będzie nam potrzebny, staramy się przewidzieć jak najwięcej zagrożeń. Zawsze powtarzamy, że w górach nikt z nas nie może czuć się jak bohater – zaznacza Dariusz Zygadło, a jego koledzy dodają, że wędrująca po górach grupa jest silna na tyle na ile jej najsłabsze ogniwo. – Dopiero w górach, w czasie wspólnej wyprawy poznaje się prawdziwe oblicze danego człowieka – tłumaczy Michał Miczek, który nieraz już ratował czasem obcych sobie ludzi z opresji.

Tego typu wyprawy zdają się być ekstremalną i niebezpieczną formą aktywności, jednak jak przekonują nasi bohaterowie, to tylko pozory niepoparte faktami. – Zapewniam cię, że więcej wypadków miałem w mieście czy w pobliskich lasach niż wysoko w górach – mówi Dariusz Zygadło.

Rocznie organizują 1-2 dłuższe wyjazdy zagraniczne. W Polskę wyprawiają się częściej. – Wszystko jest zależne od pracy i życia rodzinnego. Ale staramy się wyjechać gdzieś wspólnie przynajmniej raz w miesiącu – informują i namawiają do wstąpienia w szeregi grupy. Adrenaliny nie zabraknie.

Wojciech Kowalczyk

Jeśli jesteś zainteresowany wstąpieniem w szeregi Raciborskiej Grupy Outdoorowej zajrzyj na ich Facebooka (kliknij TUTAJ).