Choć jego dzieła do tandetnych i bezwartościowych nie należą, to nazwa jego działalności mogłaby nasuwać takie skojarzenia osobie, która nie zna się na geografii czy ortografii. Z „Grawera Nędzy” wychodzą dzieła na każdą okazję, a to wszystko dzięki nietuzinkowej wyobraźni i umiejętnościom, jakie posiada jego założyciel – Rafał Żurawski.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z grawerowaniem?
Przez przypadek. Pewnego razu moja mama pokazała mi wycinaną laserowo ozdobę. Wówczas stwierdziłem: „Super! Też chciałbym tworzyć takie rzeczy!”. Zacząłem interesować się tą technologią, możliwościami, warunkami, jakich potrzebuję, aby zacząć swoją przygodę. W ten sposób powstał „Grawer Nędza”.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze do wypracowania?
Tak naprawdę wszystko. Zaczynając od zakupu maszyny i oprogramowania, znalezieniu dostawcy sklejki, wyposażeniu pracowni, kończąc na najważniejszym, czyli pierwszych projektach. Następnie poszukiwanie klientów, którym dana rzecz się spodoba na tyle, by byli zainteresowani jej kupnem. Jednak największą niepewność budziło to, czy znajdzie się popyt na moje produkty. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że nie było się czego obawiać, bo udało mi się wypracować renomę, dzięki czemu moje rzeczy cieszą się sporą popularnością.
Jakimi cechami charakteru musi się odznaczać osoba trudniąca się rytownictwem?
Wyobraźnią, ponieważ bez tego ciężko będzie stworzyć „coś z niczego”. Oprócz tego perfekcjonizmem i komunikatywnością. Rytownik musi dążyć do tworzenia jak najlepszych jakościowo produktów, mając przy tym ogromną cierpliwość do nowych pomysłów.
Grawerowanie jest rzemiosłem wymarłym, czy wręcz przeciwnie – przeżywa rozkwit?
Moim zdaniem przeżywa rozkwit. Każdy z nas lubi i czuje się wyróżniony, jak otrzyma upominek z dedykacją. Dodatkowo możliwości stosowania graweru na różnych materiałach poszerzają zakres prezentów, które można komuś podarować. Różnorodność wzorów, kształtów zachęca do tworzenia pomysłów spełniających oczekiwania obdarowywanego.
Twoje dzieła można często podziwiać na jarmarkach świątecznych oraz stronie internetowej, która obfituje niebywałą liczbą nie tylko ozdób, ale i pomysłów. Skąd je czerpiesz?
Początkowo opierałem się na własnej wybraźni – wystarczała mi kartka papieru. Obecnie pomysły pojawiają się z każdej strony – z Internetu, telewizji, witryn sklepowych. Jednak największą bazę pomysłów tworzą klienci. To właśnie oni kierują do „Grawer Nędzy” zapytania o możliwość zrealizowania danego pomysłu. Trzeba zaznaczyć, że wyobraźnia klientów naprawdę nie ma granic.
Twoja praca została doceniona przez założycielkę pizzerii „La famiglia”. Jak wspominasz tamten okres?
Cieszę się, że ludziom podobają się moje produkty, a wyróżnienie ze strony Pani Emilii, która zaproponowała współpracę, jeszcze bardziej zmotywowało mnie do pracy. Energia, chęć do działania, jak i pomysły na wyposażenie jej lokalu naprawdę były fantastycznym i niesamowicie miłym okresem. To pokazuje również jak szerokie zastosowanie może mieć grawerowanie w sklejce, w której się specjalizuję.
Jakimi narzędziami się posługujesz? Twoja pracownia składa się tylko z narzędzi, czy jest w niej jeszcze coś, bez czego szanujący się grawer nie może się obejść?
Sercem całej produkcji jest oczywiście ploter laserowy. Jednak narzędzi niezbędnych do tworzenia wszystkich produktów jest znacznie więcej. Piła tarczowa do rozcinania arkuszy sklejek, szlifierka oscylacyjna, wałki i pędzle do farby, noże, zaciski, wstążki i oczywiście komputer, na którym powstają projekty przyszłych produktów.
Jakich materiałów używasz do tworzenia swoich prac?
Na chwilę obecną głównym materiałem jest sklejka brzozowa o grubości 3 lub 6 mm. Wycinam również w filcu i piance.
Jak wygląda Twój proces twórczy?
Można go podzielić na trzy etapy. Pierwszy to przygotowanie sklejki. Dostawca dostarcza mi sklejkę w dużych arkuszach, dlatego muszę rozciąć ją na mniejsze formatki tak, aby zmieściły się do lasera. Taką formatkę szlifuję, następnie dokładnie odpylam, a na końcu zabezpieczam jedną stronę przed nadmiernym oddymieniem powstałym w wyniku pracy plotera. Drugi etap to projektowanie, który często zabiera najwięcej czasu. Na tym etapie tworzę wymyślone produkty. Projekt przesyłam do maszyny, która po ustawieniu odpowiednich parametrów, zaczyna grawerować, rysować lub wycinać. Trzeci etap to składanie elementów w całość. Mam na myśli sklejanie, ozdabianie, malowanie. Do tego etapu należy również zaliczyć przygotowywanie paczek do wysyłki, których jest dosyć sporo.
Ile czasu zajmuje Ci stworzenie przeciętnej ozdoby?
Wszystko zależy od rozmiarów i różnorodności produktu. Są drobnostki, które razem z wycięciem jestem w stanie zrobić w pięć minut. Istnieją jednak trudniejsze i bardziej skomplikowane rzeczy, które wykonuję nawet przez dwie godziny. Oczywiście pomijam przygotowanie materiału do wycinania. Niestety pracy maszyny nie da się przyspieszyć. Ma swoje tempo, którym realizuje zadany jej projekt. W tym czasie zawsze kończę inne realizacje, dzięki czemu udaje mi się wszystko ze sobą zgrać.
Według Ciebie rytownik jest rzemieślnikiem czy artystą? A może i jednym i drugim?
Moim zdaniem i jednym i drugim. Rytownik z całą pewnością powinien być artystą, lecz nie znając rzemiosła, nie stworzy idealnego produktu. Z drugiej strony rzemieślnik będzie tworzył mechanicznie bez wyobraźni. Dopiero połączenie tych dwóch zawodów będzie obfitowało w produkt naprawdę dobrej jakości.
Aleksandra Piwowarczyk
You must be logged in to post a comment.